Witam wszystkich Grzybniętych!
Weekendowy wypad do lasu był bez jakiegoś parcia na same grzyby. Cel był taki: jak będą grzyby - to fajnie; jak ich nie będzie to chociaż idę, żeby przewietrzyć głowę i oderwać się od codziennego "kieratu". 5 godz. chodzenia po wertepach zaowocowało jednak koszykiem leśnych skarbów.
Krótko podsumowując:
Kurki - ponad pół kosza (w sztukach ok. 650)
podgrzybki - 16
Kanie - 6
Maślaki żółte - 5
Ceglasie - 4
I jeden koźlaczek.
Cieszy kolejny pojaw
kurek. Chociaż nie jest jakiś super hiper obfity, to jest już bardziej "obszarowy" i nie musiałem ograniczać się tylko do stałych miejscówek. Po przejściu paru ładnych kilometrów i zrobieniu stu przysiadów mogłem nazbierać całkiem zacną ilość.
Z rurkowcami póki co jest słabo. Niby pojawiły się
podgrzybki ale prawie wszystkie są robaczywe, nie szło nazbierać. Małym promykiem nadziei są 4 młode
ceglasie.
Z ciekawostek trafiło się mikrostanowisko pieprznika pomarańczowego i pierwsze w tym sezonie
opieńki (ale które??? teraz tyle tych gatunków się narobiło;))
Serdecznie posdrawiam!