Dzisiaj wypad ponowny do we wtorek poznanego lasu. Pobyt w lesie równe dwie godziny, przedeptanych kilometrów 1,4. Po drodze na parkingach widoczne pojedyncze samochody. Ja natomiast dużo nie kombinowałam, chciałam sama sprawdzić jak w tym rewirze lasu grzybność dziś wypada. Podsumowując było wprost cudownie- rosły one w pięknych dziś promieniach słońca. A i tak bywały czasami wcale nie widoczne. Dzisiejszy mój zbiór to 3/4 koszyka, wagowo 3 kg, ilościowo 289 szt................
Ten sam las, klimat nieco inny. Słoneczko pięknie przyświecało,
podgrzybki do wzrostu wybrały miejsca przeróżne. Rosły w mchach- tylko ukryte głęboko łebki było widać. Zbierałam i w jagodzinach, w trawach wysokich, a znalazły się i tacy bohaterowie, co uwagi na bezpieczeństwo nie zwracały, i rosły rządkiem na drodze. Te co na tej drodze zebrałam- na suchutkim podłożu rosły sobie właściwie gęsiego. Tak idąc do przodu, chyba z 10 uzbierałam. Oczywiście i dzisiaj w lesie spotkałam w wielkich ilościach
maślaki pstre- je na nie mówię
miodówki- młodziutkie- nie zbierałam. Odwiedziłam bez wielkiego przekonania- kilka zagajników- jedynie dla ich niepowtarzalnych widoków. Prawie gołe brzózki, pod stopami kolorowe liście, dodatkowo upstrzone różnymi blaszkowcami. Tak sobie tylko pomyślałam- weź człowieku w w tym meksyku poszukaj choć jednej
kurki. Kilka mimo wszystko jednak znalazłam. W lesie cudowny spokój, żadnych grzybiarzy- choć na parkingu stał już dwa samochody. Ciepło tak cudownie było, że idąc śladami grzybowych, powoli warstwy odzieży do plecaka chowałam. Przepiękny spacer sobie dziś zafundowałam, a i zbiór przeszedł moje oczekiwania. Będzie i suszenie i marynowanie. Cieplutko całą zakręconą brać grzybiarską pozdrawiam. Tak coś mi się wydaje, że te ciepłe dni i noce spowodują sezonu przeciągnięcie ku naszej radości :)