Tradycyjnie najpierw brzózki potem sosenki.
Cztery godziny i do kosza trafiły
kozaki pomarańczowożółte,
kurki,
prawuski i
podgrzybki poza miejscowym na skuterku nikogo więcej las dla mnie. W miejscach gdzie zbierałam we wtorek - chyba dobrze kosiłam bo po 40 minutach nawet dna koszyka nie zasłoniłam, zmiana miejscówek zaowocowała koszem
podgrzybków gdzie tylko naście sztuk miało średnicę kapelutka większą jak 4 cm cała reszta to słoiczowe maleństwa. Brzózki miło zaskoczyły i w kozaczki obrodziły. Małe
prawuski się pojawiły i myk do mego koszyczka wskoczyły. Kończę bo rymuję pewnie las jeszcze czuję. Pozdrawiam Grzybniętych Monika