Dosyć niespodziewanie kontrolny wypad w nieznany mi las na zakończenie sezonu został grzybobraniem mojego życia. 90% zbioru to zdrowe, występujące stadami
koźlarze różnobarwne i babka. Ilość grzybów podana w podgrzybkach przeliczeniowych. Poza nimi kilka sztuk
podgrzybków brunatnych i
maślaków sitarzy.
Zniechęcony wczorajszym wypadem na moją miejscówkę do Kalet, gdzie pomimo marszu 2 km w las zbiór był poprawny, ale daleki od wysypu pomyślałem, że tegoroczny sezon się skończył. Dzisiaj jednak nie mogłem wysiedzieć w domu i postanowiłem pojechać na rekonesans gdzieś bliżej. Padło na Mikołeskę. Znowu z buta marsz 2 kilometry w las i... dramat.
podgrzybka, po którego przyjechałem pojedyncze sztuki, a nawet jak były to totalnie zeżarte przez ślimaki. Po pół godziny szukania i ledwie zapełnionym dnie kosza postanowiłem, że pochodzę godzinę i jeśli się nie poprawi zmieniam las na kaletański. Ze starego lasu wszedłem w odrośnięty nieco młodnik sosnowy, w którym trafiały się pojedyncze brzozy. Uczony doświadczeniem łażąc wokół brzóz trafiły się dwa pierwsze, młode
koźlarze różnobarwne. Zachęcony tym szukałem dalszych brzóz aż trafiłem na zagajnik, w którym było 50/50 sosny i brzozy. Co tam się działo!
Koźlarze, od najmniejszych grzybowych dzieci do ogromnych seniorów ledwo opierających się grawitacji. Po kilka sztuk. W pewnym momencie gdy zabrakło mi miejsca w koszu zacząłem się posiłkować reklamówką koszyk zostawiając na wejściu. Skala wysypu i kolejne odwiedzane zakamarki tego zagajnika tak mnie zaskoczyły, że z ledwością udało mi się wrócić po kosz pełen dorodnych grzybów.
Podsumowując - myślałem że będzie dramat a okazało się, że trafiłem na dziewicze mega stanowisko
koźlarza różnobarwnego. Idąc do samochodu, zaliczając kolejne brzozy trafiło się jeszcze kilka
koźlarzy babka 😁 takie zakończenie sezonu to ja rozumiem 😁
Choć jak znam chorobę grzybową to przy najbliższej okazji znowu wyruszę w las...