Moje ukochane buki szaleją, dają wszystko, czego dusza grzybiarza zapragnie.
Borowiki szlachetne i
ceglastopore,
podgrzybki,
maślaki,
kanie... Mnóstwo różnych
muchomorów - cytrynowych, czerwieniejacych i tych najładniejszych, krasnalowych. Są kropidlaki, maślanki i inne bliżej mi nieznane. Parno i wilgotno. Żeby jeszcze zbieracze potrafili uszanować te cuda... Dla statystyki zebrane 134
prawdziwki i 15 młodziutkich
ceglasi, 20
podgrzybków. Osobogodzina zanizona, bo wszystko zebrane w 2 miejscówkach.
Nauczono mnie, że w lesie należy być cicho, by nie płoszyć zwierzyny, nauczyłam się sama, że w czas wysypu lepiej meldować się w lesie o świcie. Tylko... Moje lasy to liczne ostoje zwierząt. Tam nie chodzę, ale zwierzaki granic nie uznają. Wczesną porą pełno ich w lesie, jeszcze żerują. Po ubiegłorocznym spotkaniu ze stadem jeleni (w środku dnia), teraz wchodząc w głąb lasu profilaktycznie się okrzykuję. Niech wiedzą, że nadchodzę. Szczerze mówiąc, efekty tego są mizerne. Było już oszczekanie przez koziołka, któremu przerwałam śniadanie, były łanie daniela z przychówkiem, jest taki uparty jeleń, który siedzi w młodych bukach do końca, sądząc, że go nie zauważę, ominę. Wyskakuje skubany w ostatniej chwili, a zrobił sobie siedlisko na skraju jednej z moich miejscówek. Był też ryś, spokojnie siedzący na skarpie i obserwujący drogę. Na szczęście byłam wówczas w samochodzie 😊 A dziś, ja, nobliwa pani w wieku przedemerytalnym, salwowałam się ucieczką na drzewo przed fukającym ostrzegawczo dzikiem 😂 Tak mu z góry fuknęłam, że poszedł jak zmyty. A ja, zlazłszy z wątłego, młodego buczka, spokojnie pozbieralam kilkanaście sporych już
borowików. Moją główną miejscówkę ktoś odwiedził niedawno i tak ją przerył, że dziki mogłyby się zawstydzić. Mam nadzieję, że las się nie obrazi i nadal będzie rodził grzyby.
Prawdziwki w rzadziej odwiedzanych miejscach już ładnie wyrosnięte, niestety, bardzo dużo owocników zmasakrowanych przez żuki i ślimaki.