Najbardziej grzybny wypad w tym roku. Podgrzybkowo-zielonkowe zagrzybienie po uszy.
Prawdziwków i innych grzybów bardzo mało lub w ogóle. Ale
podgrzybki i
zielonki uratowały honor sezonu. To była magiczna wyprawa w Bory Dolnośląskie...;))
Darz Grzyb!;-) 31 października 2018 roku. Zasadniczy sezon grzybowy 2018 w dolnośląskich lasach, pomału zbliża się ku końcowi, chociaż jeszcze w pełni trwa. Byłem na Wzgórzach Twardogórskich i na Ziemi Kłodzkiej. Ale mimo wszystko czegoś brakowało. Przysłowiowej kropki nad „i”, czyli powłóczenia się po fantastycznych Borach Dolnośląskich. Od ponad tygodnia, relacje grzybiarzy z Borów nie pozwalały mi spać spokojnie. W końcu zapadła spontaniczna i szybka decyzja. Czas w zagrzybiony las. Bez konkretnie wytyczonej trasy. Tam gdzie nogi poniosą. Nie interesował mnie rekord w stylu „pięć koszy w dwie godziny”. Moja taktyka to – łaź od świtu do nocy, zbieraj grzyby na luzie i wchłaniaj magiczne kolory jesieni. Postanowiłem też zrobić mniej zdjęć a skupić się bardziej na podziwianiu lasów, które teraz – tuż przed szarością listopada i ciemnością grudnia nabrały najbardziej intensywnych rumieńców w roku. Każda wycieczka w Bory Dolnośląskie to tak naprawdę cudowna wyprawa, pełna przygód i odkryć. Z grzybów „dziwaków” znalazłem
siedzunia sosnowego i kilkanaście okazów
sarniaka dachówkowatego. Generalnie deficyt wody wciąż się utrzymuje i bogactwo runa leśnego w tym roku jest ubogie. Wielu gatunków grzybów nie widać lub występują bardzo punktowo. To nie te zagrzybione wszelakim grzybem Bory, co np. w zeszłym roku. Za to
podgrzybki są jak Bartosz
kurek – wybitny sportowiec w naszej reprezentacji siatkówki i filmowy detektyw „Na kłopoty Bednarski” (czytaj – „Na bezgrzybie
podgrzybki”).;)) Gdy pojawił się problem suszy i braku wielu gatunków grzybów,
podgrzybki odgrywają w lesie wszelkie pozycje – atakującego, przyjmującego, broniącego, aby za wszelką cenę uratować honor sezonu grzybowego 2018. W Borach, wspomagają je w tym zacnym planie
gąski zielonki.;)) Obecnie wiadomo, że sezonu tego nie będzie można zdegradować do miana najsłabszego od wielu lat. Przy okazji wyszło, jakim jest człekiem słabej wiary leśnej. Pisałem w komentarzach i prognozach pogody, że ten sezon jest stracony, że musimy się pogodzić z klęską pod „Bezgrzybowiskiem” na Dolnym Śląsku. Tego nie ukryję. To poszło w świat. Nie mogę się wyprzeć. Las po raz kolejny dał mi nauczkę: „Paweł – nie szczekaj za bardzo przed listopadem bo nie doceniasz mojej mocy”.;)) W ostatni dzień października, las sprowadził mnie twardo na ziemię. Dobrze, że leśna ściółka była miękka.;)) Przearomatyczne setki hektarów borów sosnowych a w nich wszelka rewia podgrzybkowej młodzieży. Od młodych, grubonożnych twardzieli po „laski” na cienkich i długich „nóżkach”. Zdrowe, jędrne i pachnące. W relacjach grzybiarzy z Borów Dolnośląskich można spotkać informacje o większych ilościach
prawdziwków. „Nakręcony” tą informacją, szukałem króla grzybów, ale nie miałem w tym dniu do niego nosa. Znalazłem dosłownie 5 sztuk króla. Za to
podgrzybki i
zielonki dopisały wspaniale. Można znaleźć także
maślaki zwyczajne, raczej podstarzałe i robaczywe oraz
maślaki sitarze w bardzo ograniczonych ilościach. W zeszłym roku,
sitarze rosły nie na kilogramy, a na tony. Mało jest
muchomorów,
mleczajów, zasłonaków i wielu innych gatunków grzybów. Stwierdziłem kompletny strajk gatunków
koźlarzy oraz
pieprzników, czyli
kurek. Szukałem ich w miejscach pewnych, pod brzózkami i na wrzosowiskach. Za to znajdowałem tam całkiem wypasione
podgrzybki. Najlepsze były jednak
gąski zielonki, które zaskoczyły mnie maksymalnie. Trafiłem dosłownie na zielonkowe eldorado. Nie wszystkie wziąłem, zgodnie z zasadą grzybiarza pociągowego: „Bierz tyle, ile jesteś w stanie donieść na stację”. Za to postanowiłem nagrać filmik w roli głównej z pysznymi „zieleniatkami”. Kocham takie grzybowe widoki!;)) https://drive. google. com/drive/folders/1rGPQRiJHGhURXjGY1YbBJEaENubY2Z0h Po zielonkach, ponownie zapuściłem się wgłąb Borów. I ponownie
podgrzybki zaczęły mnie zatrzymywać w lesie, chociaż taszczyłem już niemały ciężar. Wiaderko
zielonek wylądowało w plecaku, a w rękach dwa pełne kosze
podgrzybków i napełniający się trzeci. Był on przeznaczony dla znajomego, który w ostatniej chwili wycofał się z wyprawy. Pomyślałem – dam radę. Nie tak obładowany wracałem z lasu. Poza tym, marzyło mi się w tym roku takie grzybobranie, w którym zagrzybię się po uszy i jeszcze wyżej. Bardzo kiepski wrzesień i początek października, pobudziły solidnie mój grzybiarski, niezaspokojony instynkt.;)) Pozostało mi podsumować niezwykle udaną wyprawę i zdążyć na pociąg bo z tym mógłby być problem. Z trzema koszami i wiaderkiem w plecaku, tempo wycieczki wyraźnie spadło. Blisko skraju lasu spotkałem miejscowego – Pana Rysia, którego poprosiłem o kilka fotek z dnia grzyba, które uroczyście przygotowały mi magiczne Bory Dolnośląskie. To kolejny człowiek spotkany w lasach, z którym rozmawiałem pierwszy raz w życiu i miałem wrażenie, że znamy się od lat. Czy to wynika z tego, że wszyscy ludzie są do siebie podobni? A może przyciągam osoby podobnie „leśnięte” i „grzybnięte” jak ja? Odpowiedź zna las. Ja tymczasem zagrzybiłem się po uszy i przeżyłem najbardziej szalone grzybobranie w tym roku. Żal było odjeżdżać. Jak zawsze. Ale nie ma co płakać, tylko planować kolejną wyprawę. Darz Grzyb!;)) Relacja w pełnej wersji tutaj: https://www. lenartpawel. pl/podgrzybkowo-zielonkowe-pozegnanie-pazdziernika-w-borach-dolnoslaskich. html