Nikt zapewne nie ma pojęcia gdzie ja dzisiaj byłam. Ano- jak na prawdziwego nałogowca przystało- w naszych cudownych jesiennych lasach. Ze zbiorami z wczoraj jakoś się uporałam i stwierdziłam, że obowiązki i inne zajęcia nie zając- nie uciekną- i poprzestawiałam sobie grafik - dopasowując czas pod pobyt w lesie. Wstałam przed wszelkimi kogutami. Skoro świt - na budzik- przed 5 rano. Pogoda- jak na moje plany- idealna. Rosa, +10 na plusie, bezchmurne niebo- ciemno było, ale gwiazdy też. Pozbierałam się i już o 6.30 zameldowałam się w moim ulubionym- mniej grzybnym, ale prawie prywatnym, bo bezludnym lesie. Szaro było. Na wschodzie zaczynało rozświetlać niebo poranne słoneczko- taki jaśniejszy poblask. Wchodzę w las i na dzień dobry w tej szarudze znajduję pod sosenką pierwszego
borowika. Wyglądał z igliwia tylko kapelusz. Niestety w lesie nie widziałam, ale wcześniej odkryły go czerwie. Powoli, nie spiesząc się, w oczekiwaniu na jasność rozpoczęłam moje te ta te z lasem. Następnym łupem okazał się piękny
podgrzybek na grubej nóżce- nie to co wczoraj do kosza ładowałam. Słoneczko łaskawie tymczasem zaczęło wyłaniać się coraz śmielej. Ani się nie spostrzegłam, gdy zamiast oświetlać las, zaczęło mi świecić prosto w oczy. Pomalutku zaglądając pod każdy napotkany krzaczek koszyk zaczął się zapełniać, Zdecydowanie wolniej niż wczoraj. Ale coś za coś- byłam blisko, krótki dojazd, żadnych grzybiarzy- tylko ja, las,
borowiki,
koźlarze,
podgrzybki i ja. Uroczy poranek w chłodnym, gdzieniegdzie pokropionym rosą lesie. Na krzewach coraz to mniej liści. Te pod nimi zdecydowanie utrudniały poszukiwania grzybków. Inne listki w odcieniach żółci jeszcze się nie poddawały. Czasami ciszę przerywały spadające gdzieniegdzie z sosen szyszki. Ściółka pod stopami szeleszcząca, suchuteńka. Gałązki pod stopami nieprzyjemnie trzaskają, Tylko mech puszysty i jakby z innej planety- napity wodą, zielony, aż odstający od podłoża. Pięknie, po prostu pięknie. Grzybów "blaszkowych" całe stada- od bieli po szarości. No i oczywiście nr I w lesie i na obrzeżach- stada przepięknych
muchomorów czerwonych. Stawiam je na równi z borowikiem. Cud natury- balsam dla oczu. Tak ze spokojem idąc to w prawo, to w lewo nazbierałam: 10 szt przepięknych atlasowych
borowików- podobnych do tego z foto lub większych. Ten na foto, to nie był
borowik, to była górka igiełek pod sosną- dość spora- po delikatnym ich usunięciu ukazała się ON - z kapeluszem jakby w żółtej-złotej koronie. Następne były koźlaczki - tych zgarnęłam dzisiaj tylko 4 szt. Ostatnie do raportu stawiają się przeurocze na grubych nóżkach
podgrzybki- 1 sz aksamitny- w sumie 51 szt. Koszyk pełen, ja szczęśliwa, czas minął cudownie. Las skąpany w porannym słońcu kusząco zapraszał znów do odwiedzin. Sądzę, że jeszcze coś dla mnie szykuje. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i powiadam Wam lasy w październiku to cudowne zjawisko :)