Ciemno, wiatr, mżawka... to idealne warunki, żeby samotnie spędzić czas na grzybach... tak myśli większość "
prawdziwych" grzybiarzy, więc już na "starcie" stało kilka samochodów:-)). Grzyby cały czas w natarciu, to chyba najdłuższy wysyp, jaki pamiętam, gdzie nie pojadę, są grzyby, nie ma gdzie przed nimi uciec;-). Tutaj podobnie, ale to dalej nie koniec, bo cały czas rosną młode, z 93
prawdziwków które znalazłem tylko 3 miały seledynowy spód, reszta białe. Inna sprawa, że "puściłem" przodem innych grzybiarzy, żeby zebrali te duże, bo małe jeszcze mieszczę w słoikach, a duże tylko dla znajomych... te ze słoików częściowo też dla znajomych, ale dopiero w zimie. Po drugie dużymi grzybami zaraz zapełnię koszyk i trzeba wracać do domu. Po za prawdziwkami zbierałem jeszcze "TO" (
ceglaki) 193 szt i "TO TEŻ?!" (
podgrzybek brunatny) 82 szt, takie są reakcje niektórych grzybiarzy:-), 8
rydzów, 2
szmaciaki, 3
maślaki zwyczajne, kilka
kurek i
kolczaków. Mimo sporej ilości grzybiarzy w lesie, cisza, brak nawoływań, jeden drugiemu nie wchodził w drogę. Inna sprawa, że to teren poprzecinany bardzo głębokimi i długimi wąwozami, więc miałem się gdzie "chować", jak kogoś słyszałem w pobliżu, tylko mi nie piszcie, że jestem aspołeczny... już to słyszałem:- D. Dodatkowym atutem tego lasu jest to, że przeszedłem ponad 11 km, a odległość od samochodu w lini prostej nie przekroczyła 500 m, można sobie zrobić grzybobranie "spacerowe", chodząc tylko grzbietami wąwozów i po płaskim, ale możne też ekstremanlnie, góra - dół, góra - dół, co kto lubi i na co ma ochotę. W niedzielę dzień przerwy, a w poniedziałek znowu do "roboty", już się nie mogę doczekać:-))). Na zdjęciu widać jak mały "wykorzystuje" dużego, na drugim zdjęciu w galerii pokazałem w jakim mroku dzisiaj trzeba było szukać.