Po weekendzie spędzonym na odpoczynku w domowych pieleszach głównie za sprawą deszczu postanowiłem jechać do lasu, żeby sprawdzić co dalej z borowikowym szaleństwem. Wybrałem się dopiero po 15 w towarzystwie pewnej sympatycznej Pani której postanowiłem odwdzięczyć się za zorganizowanie ciekawej wycieczki i pokazanie miejscówki na
kanie. Okazało się, że Pani przyjechała bez telefonu wobec czego musiałem skupić się na tym, żeby się nie pogubić. Jednak po jakimś czasie w niezbyt dużym lesie kontakt się urwał. Zacząłem szukać towarzyszki i grzyby znowu zrobiły mi psikusa bo zaczęły się nagle pojawiać, co chwila to większe
prawdziwki. Nie wiedziałem czy szukać grzybów czy koleżanki. W końcu znaleźliśmy się i już do końca wycieczki chodziliśmy koło siebie jak papużki nierozłączki. Co do grzybów to rosną w najlepsze. Znalazłem 45
prawdziwków, 25
ceglaków, 10
podgrzybków i 5
maślaków. Pewnie było by więcej ale tak po 18 w lesie zrobiło się już trochę ciemno i musieliśmy się pośpiesznie ewakuować. Większość grzybów bardzo młodych i zdrowych. Także będzie jeszcze co zbierać.
Jakoś tak zeszło w lesie, że nie porobiłem zdjęć. Wobec tego dzisiaj tylko takie "kuchenne"