Po nieudanym wypadzie w sierpniu stwierdziliśmy, że damy lasowi w Głuchowie (Rudkach) jeszcze jedną szansę - tym bardziej, że wszystkie zgłoszenia z okolic w województwie świętokrzyskim wskazywały na sporych gabarytów wysyp. Jeśli tym razem byśmy znaleźli nic, albo mało - definitywnie skończylibyśmy tam jeździć. Las jednak tym razem nie zawiódł, a wręcz odrobił wszystkie zaległości z ostatnich wypraw. Pozostaje mi jedynie potwierdzić, że wysyp trwa i naprawdę ciężko nie nazbierać grzybów na całą zimę, pod warunkiem posiadania odrobiny wytrwałości (w stosunku do przeciętnej pogody) i podstawowej wiedzy o grzybach w polskich lasach. Co do ilości sztuk grzyba na osobogodzinę, można tam wpisać dowolną wartość (200? 250?), bowiem sporo grzybów po jakimś czasie po prostu się pomija -
maślaki sitarze na przykład rosną wszędzie, nawet na ścieżce leśnej w dużych gromadach (vide: zdjęcie środkowe). We dwie osoby zebraliśmy w ciągu 4 godzin 3 kopiate 20-litrowe wiadra grzybów, wśród których było 11
koźlarzy czerwonych, około 30
borowików szlachetnych (najładniejsze okazy z tych gatunków również na zdjęciach), jeden
koźlarz pomarańczowożółty, sporo
koźlarzy babek i
koźlarzy różnobarwnych, bardzo dużo wszelkiej maści
podgrzybków, oraz dosłownie morze
maślaków sitarzy. Nie wiem czy wysyp będzie jeszcze trwał i czy wybierzemy się tam ponownie w tym roku, zobaczymy na ile pozwoli wolny czas. Muszę jednak podkreślić, że od 20-paru lat zbieram w tym lesie i był to pierwszy raz w życiu, gdy pominąłem jadalnego grzyba bo musiałem mieć miejsce w wiadrze na smaczniejsze gatunki. Musi Wam to wystarczyć na podsumowanie tego wyjazdu. Pozdrawiam!