Dzisiaj był wypad w Bory Dolnośląskie. Samochodów ogromna ilość. W las weszliśmy z małżonkiem po 10.00. Na początek przywitały mnie pajęczyny w rosie we wrzosach. Trzeba było przejść spory kawałek by znaleść pierwsze grzyby. A jak się już znalazło pierwszy to już tak przez kilka godzin. Cudowny spacer tym razem z koszami i zapasowymi lnianymi torbami tak na wszelki wypadek. Pogoda dopisała - zapełnilismy wszystko co mieliśmy ze sobą. W koszach i torbach znalazły się
prawdziwki,
kozaki czerwone i brązowe,
podgrzybki,
maślaki i
sitaki. Liczyłam tylko na początku potem przestałam. Zbierałam, zbierałam, fociłam, odpoczywałam i znowu zbierałam. Cudowne lasy, mchy, wrzosy. Godzinami łaziliśmy z tym co zebraliśmy ale mimo ciężaru i kilometrów do auta było warto. Ledwo doszlismy do auta (16.15) zaczęło padać. Pogoda jednym słowem nam dopisała. W domu robota z grrzybami do 21.25. Suszarka na pełnych obrotach z prawdziwakami. Na sznurkach suszą się
podgrzybki,
kozaki. Do mrożenia poszły
maślaki i
sitaki (zbierałam tylko małe). Mrożonek wyszło całkiem sporo kilkanaście woreczków. W sumie grzybków na sztuki było tak na oko około 3 setki albo i więcej. W lesie spędzonych 6 cudownych godzin. Juz kilka lat temu wspomniałam, że bardzo podoba mi się dbałość Nadlesnictwa o parkingi. Jest ich coraz więcej i co najważniejsze bardzo fajnie urządzone. I tak powinno być. Pozdrawiam grzybiarzy i miłośników lasu.