Nareszcie w lesie mokro i padało prawie cały czas, do tego rosną grzyby, młode i większości zdrowe. Konkurencji zero, więc w spokoju mogłem "krążyć" w poszukiwaniu kolejnych
podgrzybków brunatnych na grubaśnych nogach:-))). Jest tutaj "kawałek" starego lasu, gdzie poza ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta nie ma żadnych dróżek, bardzo mało ludzi tam dociera, bo łatwo stracić orientację i właśnie to tygryski lubią najbardziej;-). Teraz po obfitych opadach deszczu zrobiły się tam mokradła, więc tym bardziej ludzie omijają to miejsce, a tam na "wysepkach" z igliwia i mchu, pod jodłami, świerkami i sosnami rosną sobie piękne, "grubaśne"
podgrzybki. Większe
podgrzybki wciąż trafiają się robaczywe i mimo temperatury (5 stopni), ślimaki ciągle w natarciu. Dzisiaj rozwieszałem na drzewach "ozdoby" a`la Tazok, czyli robaczywe kapelusze w celu rozpylania się zarodników (super pomysł), więc jak zobaczycie
podgrzybki na gałęziach, to znak, że tam byłem:- D. Do tego wysyp
maślaka sitarza, ale tylko małe nadające się do zabrania, wszystko z średnicą kapelusza powyżej 4 cm, zasiedlone, lecz tych nie trzeba wieszać na drzewach, same się świetnie rozsiewają. Łącznie zabranych, 84
podgrzybki brunatne, 1 złotawy, 3
kanie, 1
prawdziwek i 0,9 kg sitówek. Wynik byłby pewnie lepszy, ale niestety musiałem wracać do domu:- (