Wyjadacze polskich lasów, bystrzaki, stare wygi grzybowe, szczwane lisy mykologiczne, kieruję do Was ważkie pytanie; do Ciebie roto1, z Twoim szkiełkiem i okiem, do niekwestionowanego guru portalu Marka i do każdej dobrej duszy, mogącej pomóc mi rozwiązać nurtujący problem. Oto on: Zapuściwszy się dzisiaj w kompletnie zapomnianą przez świat breńską dolinkę pod Starym Groniem poszukiwałam z Tazokiem spokoju i pogody ducha, odprężenia, więc od rana wrzuciłam moją skrzynie biegów na „luz”. Trzy godziny spaceru po stromiznach, sielskich polanach i pachnących bukowych lasach wydało plon w postaci kilkunastu
ceglasi, kilkudziesięciu
kurek, paru
podgrzybków i osamotnionego
borowika. Czyli całkiem nieźle jak na niedzielę. I byłoby całkowicie idyllicznie, gdyby Tazok nie wywęszył ( niemal dosłownie ) załaczonych na zdjęciu „ołówków” Wyglądały jak małe, kredki świecowe, dokładnie takich rozmiarów, czyli ok. 5-6 cm, kolory na zdjęciu, idealnie się odwzorowały - jak w naturze, co więcej, one ołówki, pachniały świeżo i przyjemnie – jak kompot owocowy lub oranżada. Rosły sobie w cieniu buków, w próchniczej ziemi i wyglądały zachwycająco :). A zabiły nam takiego nomenklaturowego klina, że będziemy wdzięczni za pomoc w nadaniu im nazwy, żebym w przyszłości mogła do nich mówić po imieniu, a nie per „ty grzybie „ Pozdrowienia dla wszystkich Sznupok.