(3/h) Postanowiliśmy dziś z Danusią zapolować na boczniaka. Wybraliśmy się w tym celu do lasu liściastego położonego niemal 45 km od domu gdzie w poprzednich latach mieliśmy największe zbiory. Niestety nawet nie udało się nam wysiąść z auta na parkingu leśnym. W lesie odbywało się polowanie. Zielone ludki z pistoletami, masa biegających wolno psów, a na parkingu rozkładała się kuchnia polowa. Cóż było robić. Wsteczny i wracamy, po drodze do domu gdzieś zerkniemy w nieznane. Zamiast boczniaka trafiło nam się kilka stanowisk łycznika późnego. No i cała masa przerośniętych, już czarnych od wielokrotnej hibernacji opieniek. Kapelusze o średnicy talerzyka deserowego. A pióropusze duże, wręcz ogromne. Może i to fajna miejscówka na opieńki, ale jesteśmy mocno spóźnieni. Więcej w dopiskach.
(7/h) W południe wyszło piękne słońce więc Danusia wybrała się do lasu solo. Uzbrojona tylko w koszyk, nożyk i bodygarda Demona. Więc nie do końca solo...;) Ja niestety garowałem w pracy. Te wszystkie raporty z centralnej i wschodniej Polski gdzie zbieracie duże ilości gąsek były inspiracją. Niestety u nas lipa. Znalazła tylko 7 szt gąski zielonej. Były też poprzerastane płachetki zwyczajne, zmęczone podgrzybki brunatne oraz pojedyncze gołąbki. Na miejscówce spotkany jeden starszy Pan, który miał dokładnie taki sam pomysł. Pozdrawiamy D. i D. & D.