szerzej:
Po rozpoznaniu fazy księżyca dwa dni temu postanowiłem poczekać na pełnię. Wiedziałem że grzyby już są w moim rewirze. Jednak ponieważ mam jeszcze dwie pełne zamrażarki wypchane woreczkami z krojonym prawdziwkiem to w tym roku nie jestem pazerny. Mam czas, wiem też że grzyby w czerwcu jak sama nazwa miesiąca sugeruje są mocno zaczerwione i są to raczej grzyby dla niecierpliwych aby nie napisać dla naiwnych. Ale ponieważ sporo czytam w sieci o pierwszych grzybach to postanowiłem albo to potwierdzić albo zadać kłam tym informacjom. No i ten bakcyl grzybowy...
Zatem w niedzielę, po odespaniu nocnej wachty postanowiłem uciec z domu na chwilę na leśne dukty. Jednak nie standardowo, jadąc stałą trasą i tym samym informując gawiedź, że już rozpoczynam sezon grzybowy. Wybrałem trasę inną niż zwykle. Podjechałem od drugiej strony lasu, pod sam las i wyruszyłem w 3 km patrol znanymi sobie ścieżkami. Już po wejściu do lasu na pierwszym stoku do kosza trafiło 6 ceglaków, malutkie i większe... Zatem tak jak przewidywałem, na pusto nie lecę już. Im dalej szedłem pod górę lasem jodłowym tym więcej ceglaków w koszu lądowało. W sumie trzy razy sobie wyznaczałem granicę że dochodzę do punktu X i wracam do wozu, bo późno ale jeszcze kawałek, jeszcze tylko kawałek... I tak gdy już miałem wracać to pomyślałem a może by tak sprawdzić sosnowe, pewno nic ni będzie ale mam tylko 500 m... No i jestem, patrzę z rezygnacją po stoku i nagle JEST, przecieram gały ale nadal go widzę 4 metry niżej stoi wielki sosnowy borowik, kapelusz ma brązowy, trzonek pociągnięty na beżowo, jeden skok i jestem przy nim! Obok stoi drugi ale już się rozpada. Zatem chwytam w swoje szpony łup! Pewno tylko taki fuks, jeden będzie, myślę ale idę dalej po stoku schodzę na najlepsze bankowe miejsce na sosnowe, wiem dokładni gdzie ma rosnąć i SZCZĘKA MI OPADA z wrażenia. SĄ!! Zbieram jednego po drugim, te już są bardziej "firmowe" bo kapelusze aż fioletowe a trzonki białe jak kreda. Koszyk szybko się zapełnia. Kolejne miejsce na górze i tak też są, tylko 4 ale są, Jeden ogromny jak chleb za PRL-u ale niestety aż się trzęsie tak w nim robale harcują. No nic, zbieram się na obrót wstecz, jeszcze tylko zawadzę może jakiś "czerwony" się trafi, pewno nie ale nadzieja umiera ostatnia. Zatem zbaczam te 200 m i KU... byli tutaj. złodzieje drzewa!! Nie ma mojego lasu, nie ma moich miejsc.
Serce mi pęka, same pniaki po 15-tu brzozach. Sku... nawet graby takie po 10 cm średnicy pokradli, same tylko ślady po kołach traktora, przecież nie przyjechali po dwie brzozy, jak kraść to przyczepa musi się aż uginać od łupu. To był piękny las, 30 lat tutaj chodziłem na prawdziwki, teraz będzie śmietnik. Z trudem znajduję trzy czerwońce. Wracam na dukt, czas wracać, kosz ma cały, jest co nieść bo te 6 kg jest grzyba, po drodze muszę i tak wyciągać awaryjną reklamówkę o zbieram do niej ceglaki które poprzednio przeoczyłem. Na skraju przysieki widzę na starej czereśni ogromny okaz żółciaka siarkowego ale jak takich grzybów nie zbieram.
Dochodzę do wozu, cel osiągnięty w 120%-tach. W sumie może jeszcze raz wyskoczę jutro ale na inny odcinek rewiru, tam gdzie dziś nie byłem a gdzie są na 100% ceglaki. Żal tylko tego lasu który był, tak juz tylko był....