wielkopolskie — doniesienia o grzybach 2017.07.31 - 08.13
Po zalogowaniu jest tu pokazany plan województwa z naniesionymi miejscowościami doniesień.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 10 na godzine
glownie iglasty z poletkami brzoz
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 30 na godzine
godzina spaceru wzdłuż drogi. Innych jadalnych grzybów brak, wysyp trujaków.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 160 na godzine
Lasy mieszane, duzo mlodników brzozy, świerków, sosen kurki, podgrzybki, kozaki, borowiki i prawdziwki
głównie szliśmy drogami leśnymi i poboczami lasów
na drogach kosiliśmy kurki a na poboczach podgrzybki, borowiki kozaki i prawdziwki
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 0 na godzine
Las sosnowy, mech
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 100 na godzine
Wysyp młodych kurek. Innych grzybów brak, jedynie dwa stare podgrzybki, z lokatorami.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 80 na godzine
kurki las bukowy i 6 podgrzybków młodziutkie bez lokatorow :)
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 15 na godzine
kurki przy drodze
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 50 na godzine
Las sosnowy, wysyp kurek ciąg dalszy,
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 50 na godzine
W poszukiwaniu nowych miejscówek "zbłądziłam" w lasy mieszane w okolicach Kępna. Był to szybki wypad- bo po południu, bo gorąco, bo chmary latających krwiopijców. Plon to 2 litry kurek różnej wielkości i w różnej kondycji- od świeżych maluchów po podsuszone dojrzałe osobniki. Jeden prawdziwek dębowy- zdrowy, jeden kozaczek brzozowy, mimo że młody, w stanie agonalnym. Sporo żółtych blaszkowców (gołąbki?), trochę sromotników. Tam gdzie las gęstszy, ściółka w przyzwoitym stanie, w rzadszym już sucho. Zdjęć nie robiłam tym razem, zatrzymanie się powodowało zmasowany atak komarów.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 70 na godzine
Wysyp kurek trwa -dwa prawdziwki zjedzone przez robaki grzybów drugie tyle zostało w lesie z braku chęci schylania się :) zbiór w 3 osoby 3 godziny
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 0 na godzine
Ja nie wiem gdzie zbietacie tyle grzybow ale okolice poznania nic z jadalnych, tylko goryczaki ok. 7 i trujaki w liczbie 3
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 5 na godzine
W nocy popadał przepiękny deszcz- taki prawdziwy, spokojny, ale dość obfity- nie zacinający na boki- całe minimum 3 godziny. Po tym ostatnio panującym skwarze - to czyściutka ambrozja- afrodyzjak jakiś. Już wczoraj o 23 wiedziałam co dzisiaj z własną osobą pocznę. Raniutko, skoro świt, jeszcze szaro na zewnątrz, ale widoczna niezła rosa, na termometrze takie w sam raz +16, do tego niebo cudownie zasnute chmurami- czyli wyjazd. W lesie o 6/15. Pojechałam oczywiście sprawdzić co z zagrzybieniem, ale tak sobie wmawiałam, że to zrobię mimochodem. Spryskanie lawendą własnej osoby pozostawiłam na "zaś", żeby własnym zapachem nie niwelować aromatów mokrusieńkiego lasu. Wszystko dookoła ociekające rosą. Mokry mech i igliwie. Sosny, przy niewielkim powiewie wiatru darzyły mnie delikatnym prysznicem. Las mroczny, zagadkowy, szary, ale jakże cudowny. Ptactwo z rana jakby nieco milczące, później zabrało się za śpiewy i wygłupy. Odbyłam taki dłuższy spacerek, głównie duktami i obrzeżami w celu nacieszenia się widokami, chłodem, aromatem. Nie powiem, że patrzyłam tylko w górę. Boki penetrowałam równie zaciekle z poszukiwaniu młodziutkich grzybków. Na uboczu znalazłam Borowiczki usiatkowane- 3 szt. Młodziutkie i najważniejsze, że to ja byłam pierwsza- no powiedzmy, że troszkę majstrowały przy nich ślimaki. Na obrzeżach pod sosnami rosły młodziutkie kanie. Jedna otwarta, po sprawdzeniu - robaczywa. W związku z zasiedleniem jej przez czerwie, stwierdziłam, że nie ma na co czekać i zebrałam pozostałe, zdrowe, ale jeszcze zamknięte osobniki w ilości 7 szt. I jeśli o grzybki by chodziło to to by było wszystko. Niedaleko siedliska kań, coś mi mignęło. Spojrzałam w bok- zaskroniec próbował zbiec. Szybciutko wzięłam do ręki patyk i próbuję gościa delikatnie wyhamować i zawrócić. Wyobraźcie sobie, że mi się manewr udał. On chyba ze złości przewrócił się na brzuch i udawał "trupa". Wyjęłam smarta i zaczęłam robić fotki. Ja robię, a on leży. Trwało to dość długą chwilę. Myślę sobie:" dobra brzuch już mam, chcę mieć też wierzchnią warstwę. Patyczkiem pogmerałam przy udającym nieżywego zaskrońcu zmuszając go do zmiany pozycji z "na plecach" na pozycję " na brzuchu" I tym sposobem mam fotki zaskrońca od spodu i od wierzchu. To udawanie martwego w obu wersjach trwało i trwało. Spotkanie niesamowite. Dosłownie oko w oko. Mało tego, był moment, że zaczął na mnie szczerzyć paszczę. Tak, że naoglądałam się go do syta. Po zrobieniu fotek, odeszłam parę kroków- natychmiast dał nogę. Las dał mi dzisiaj czadu- grzybki są, choć skromniutko- wrażenia ze spotkania- bezcenne- obustronne- nawdychałam się aromatów leśnych do woli, naoglądałam uroków mrocznego lasu i tylko ten minus z tego wszystkiego, że swoim wpisem zepsuję piękną grzybową statystykę okolic. Trudno. Ja swoje od lasu dziś dostałam, nawet z "nawiązką" i tego też wszystkim grzybomaniakom serdecznie z nizin życzę- Darz Grzyb :)
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 30 na godzine
Grzybobranie w 2 osoby. Niemal wyłącznie kurki, głównie małe, ilość może być z tego powodu zaniżona, jeden prawdziwek i 1 inny rurkowy. W lesie najczęściej wilgotno, tylko czasem sucho.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 50 na godzine
Cały czas tylko kurki. Dziś było ich tyle, że można było wynieść każdą ilość, tyle ile się chciało :) My w 2 osoby uzbieraliśmy przez 3,5 godziny 25 litrów kurek i kilkanaście piaskowców. Do tego pojedyncze koźlarze, borowiki i podgrzybki. To chyba nasz rekord;)
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 20 na godzine
Tylko kurki, miejscami ogromne ilości bardzo małych sztuk, może za 2 dni :)
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 30 na godzine
Las mieszany, pod sosnami sporo kurek, ale innych grzybów brak, w lesie raczej sucho... wybrałam się dość późno wieczorem do lasu, więc to co widać na zdjęciu, to efekt niecałej godziny zbierania zanim zrobiło się ciemno.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 5 na godzine
Brak grzybów, sucho
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 50 na godzine
Las sosnowo dębowy. Same kurki innych grzybów brak. Przez 4.5 h udało mi się zebrać grzyby umieszczone na zdjęciu.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 0 na godzine
W lesie mokro, ciepło i parno. Rzadko można spotkać grzyby niejadalne a na wysyp jadalnych trzeba jeszcze poczekać. Jedynie kilka gniazdek kurek ucieszyło moje oko. Pozdrawiam
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 20 na godzine
Grzybobranie zaczęłyśmy z koleżanką w okolicach Obornik Wlp (Dąbrówka Leśna, Obrzycko). W lesie idealne warunki dla grzybów (mokro, ciepło). O dziwo grzybów (poza trującymi) zero! Jako zapalone grzybiarki nie poddałyśmy się. Obrałyśmy kierunek Wronki. Dzięki tej decyzji wróciłyśmy zadowolone z pełnymi wiadrami (ja jedno i Ona jedno). Grzybki w lesie pięknie błyszczące i widoczne super. Niestety nie rosły koloniami i trzeba było się nieźle nachodzić po wzgórkach. Same duże! Myślałam, że połowę wyrzucę ale okazało się, że nawet te największe były zdrowiuteńkie. Czekam niecierpliwie na główny wysyp. Mam nadzieję, że we wrześniu będzie ciepło i też popada. Pozdrawiam grzybiarzy i życzę udanych zbiorów!
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 1 na godzine
Bardzo dużo goryczaków i gołąbków złotawych. Wczoraj w nocy ostro popadało, więc czekamy cierpliwie na rozwój wypadków.
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 20 na godzine
Nie zgadniecie co mi się dzisiaj od rana przytrafiło. Ano przez trawiącą mnie coraz bardziej sklerozę, zapomniałam, że wczoraj, i przedwczoraj i jeszcze dzień wcześniej już tam byłam. Rano, pogoda piękna, termometr mówi mi że to tylko +22, słoneczko świeci, mają być u nas burze, ale mają być już od dwóch dni i ich nie ma, a więc do samochodu i do lasu. Na miejscu stwierdziłam, że kiedyś już tu byłam. Nic to myślę, co szkodzi czwarty dzień z rzędu polatać w kółko po tym samym terenie, bądź co bądź znanym. Zawsze to jakieś ułatwienie. Już pisałam, że obserwuję ślimaki i ich wyczyny w lesie. I tak gdy widzę "jego śliskość" skierowaną rogami w którąś stronę zawsze się zastanawiam: co on ma myśli, że biegnie w tym kierunku. Podążając w stroną którą on upatrzył sobie, szukam jakiegoś grzybka na trasie- i czasami znajduję. A tak w ogóle - francuzi do szukania trufli mają specjalnie tresowane świnie, to dlaczego nie można byłoby przysposobić do wskazywania borowików - ślimaków? Zawsze to jakiś wykrywacz grzybów by był. W lesie jak już przyjechałam, to pierwszy kontakt zaliczyłam z przepięknie utkaną pajęczą siecią, tak centralnie- cała twarz w pajęczynie -a pająk wywijający na czapkowym daszku- do przyjemnych doznań to nie należy. Następnie zdejmuję misterną sieć z twarzy i pocieszam się, że w takim razie w tych zakamarkach lasu jeszcze nikogo przede mną nie było. No i dzisiaj takimi przeprawami dotarłam do miejsc, gdzie wczoraj i wcześniej moje oczy nacieszyły się widokiem usiatków. Wiem, że powinny tam być, albo, że jeszcze wczoraj tam rosły- no to pozycja w kucki i penetracja otoczenia. Najpierw wypatrzony ten nr 1- ze zdjęcia- elegancki, nawet mocno nie zakonspirowany. Niestety w domku okazało się, że jako jedyny miał felerną nóżkę. Następne 10-15 minut i wyszukane pozostałe. Następnie przylegające krzaczorki i 4 borowiki wypatrzone. Z jednego wczorajszy ślimak, który wczoraj spałaszował mi połowę borowika i łaskawie podarowałam mu życie- dzisiaj zeżarł mi całą czapeczkę z następnego i zwiał. Dokładnie okrążyłam borówko-nośny teren ze trzy razy upewniając się, że nic więcej nie urosło. Ponieważ na obrzeżach wysokiego lasu w igliwiu coś podgrzybków nie było- tylko 2 maluszki, a gorąc zaczął się robić okropny, skierowałam moje wysiłki na wypatrywanie koźlarzy. Najpierw pokłoniłam się moim ukochanym dorodnym brzozom i brzózkom. Popodziwiałam ich piękne powiewne spódnice i przy okazji rzuciłam okiem to na prawo to na lewo, szukając zwiastunów czekających na moje odwiedziny. Straży nie było. Skupiłam uwagę na bliższym sąsiedztwie brzózek, a że wczoraj były takie sobie dorodne wyrośnięte, to nie zauważyłam w pierwszej chwili mikrusów z dnia dzisiejszego. Wchodząc w kręgi brzozowe, zniżając się do ich poziomu, zaczęłam je dostrzegać. Wzrost- przedszkolne starszaki, maluchy, uczniowie klas od 1 do 3 i troszkę większych wyrostków się znalazło. Czyli pofatygowały się i znowu porosły. Nazbierałam tego towaru 28 sztuk. Najcudowniejsze były te średniaki, na pięknie grubaśnych nóżkach, w brązach i beżach. Po dokładniejszej domowej interwencji okazało się, że mimo iż 1-dniowe, to i tak 50% nóżek do kosza - czapeczki -ok. Na zakończenie ekspedycji pod sosenką piękny zdrowiutki rydzyk. O niektórych ludziach- tych łasych na pieniądze- mówi się, że mają logo dolarów w oczach,- ja, gdy patrzę w lusterko to w prawym oku widzę pięknego borowika, a w lewym - koźlaczka. Ale widzieć borowiki w portalowych doniesieniach to nie to samo co w naturze, w ich środowisku, cudownie ubarwione, pochowane, - to jest dopiero COŚ. Jest sucho już w lasach, w każdym razie tak "na oko", jest gorąc okropny, codziennie tam jestem i choć ciutkę mniej, ale były i swoim przepięknym widokiem mnie uraczyły. Samych cudownych wrażeń i nie tylko wszystkim życzę :)))))))
po zalogowaniu jest tu miejscowość/lokalizacja tak jak podana w doniesieniu linkowana do mapy google
mm — ok. 30 na godzine
Obłęd, mania, opętanie, nie wiem jak to fachowo określić, ale po dwóch dniach spędzonych w tym samym lesie -tak szybko się nie wyswobodzę. Ubzdurałam sobie, że najlepiej osobiście sprawdzić, czy po codziennym, dokładnym przeszukaniu tych samych miejsc, cokolwiek, jeszcze tam się pojawi, a jeśli tak, to czy zbiór będzie zwyżkował, czy też zniżkował dochodząc do zera bezwzględnego. Noc ciepluteńka - rankiem +24- prawie skwar, brak całkowity rosy, słońce a to świeci, a to nie za bardzo- no nic - jadę. Przypomnę, że przedwczoraj było tego ok. 47 szt, wczoraj już tylko 23, co przyniesie dzisiejszy dzień? Nie wiadomo. Ale ja uwielbiam niewiadome- trzeba troszkę mózgownicą popracować. No i na miejscu- co pierwsze- oczywiście w dwuszeregu, po cztery, a to w kępie jakiejś- moje ukochane brzózki. Zaczęłam od rozglądania się za tzw szpicami- powystawianymi nieraz na odległość 2-3 metrów od szeregu. Okazało się, że strażnicy i wartownicy na posterunku w - jak się okazało- kilkuosobowej gwardii witają mnie u wrót lasu. Średniego i wyższego wzrostu, ale młodzi i z cudownie przekrzywionymi czapeczkami. Następna była taka sobie brzózek młodych gęstwinka. Weszłam w sam środeczek i rozglądam się tęsknie dookoła- a tu nic - pusto. Po chwili zauważyłam pierwszego- schylając się po niego, zaczęłam obracać się w kółko jak dziecięcy bączek. I bingo. Rosną średniaczki z beżowymi i czarnymi czapeczkami dookoła mnie. No to żniwa. Nie muszę dodawać, że brzózkom poświęciłam taką dłuuuuuuuuuuuuższą chwilkę. W sumie w koszyku znalazło się młodziutkich, zdrowiutkich, świeżusieńkich 31 szt w beżach i brązach od malucha, przez średniaki, do wyrośniętych okazów. Na obrzeżach wysokiego lasu- tak jak ostatnio naciachałam ok 20 szt maluchów octowych podgrzybka. Dużych nie zauważyłam, a dodam, że zbytnio ich nie szukałam. Następnie zaczęłam rozglądać się w wyczajonych siedliskach za borowikiem. No myślę sobie - wczoraj mikrus, co to będzie dzisiaj? Powolutku, jak jakiś czołg, dokładnie się rozglądając i zaglądając pod każdy napotkany krzaczek znalazłam usiatki- zroślaczki- 3 szt. Radość niesamowita. W koszyku coraz więcej- zbiory przeszły już moje skromne oczekiwania. Ale to nie koniec. Konsekwentnie penetrując otoczenie znalazłam jeszcze 15 borowików- w tym 4 prawuski, reszta usiatkowane. W moich zbiorach 18 szt- dodam tylko w jednym nóżka do amputacji- to sukces nie mały. Dodatkowo znalazłam pod sosnami, na skraju 2 piękne kanie, 2 maślaczki ziarniste i 1 rydzyka. Aura nawet mi sprzyjała- nie za gorąco, troszkę chmur uprzyjemniało rozglądanie się po lesie, zapachy świeżości jeszcze z lasów nie wyparowały, tak, że cudnie było. Zadowolona z wypadu udowodniłam sama sobie, że codzienny pobyt w lesie skutkuje wzrostem pogłowia grzybowego. One na mnie dzisiaj czekały na tzw szpicach. Las mnie cudownie powitał, ja z radością szczęściem, uśmiechem i prawie pełnym koszem go przepięknie pożegnałam. Do następnego wspaniałego wypadu. Pozdrawiam serdecznie- w lesie rano nie jest źle- można pochodzić, popodziwiać i pozbierać- życzę pełnych koszy takich cudeniek jak u mnie :)))))))