© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Obłęd, mania, opętanie, nie wiem jak to fachowo określić, ale po dwóch dniach spędzonych w tym samym lesie -tak szybko się nie wyswobodzę. Ubzdurałam sobie, że najlepiej osobiście sprawdzić, czy po codziennym, dokładnym przeszukaniu tych samych miejsc, cokolwiek, jeszcze tam się pojawi, a jeśli tak, to czy zbiór będzie zwyżkował, czy też zniżkował dochodząc do zera bezwzględnego. Noc ciepluteńka - rankiem +24- prawie skwar, brak całkowity rosy, słońce a to świeci, a to nie za bardzo- no nic - jadę. Przypomnę, że przedwczoraj było tego ok. 47 szt, wczoraj już tylko 23, co przyniesie dzisiejszy dzień? Nie wiadomo. Ale ja uwielbiam niewiadome- trzeba troszkę mózgownicą popracować. No i na miejscu- co pierwsze- oczywiście w dwuszeregu, po cztery, a to w kępie jakiejś- moje ukochane brzózki. Zaczęłam od rozglądania się za tzw szpicami- powystawianymi nieraz na odległość 2-3 metrów od szeregu. Okazało się, że strażnicy i wartownicy na posterunku w - jak się okazało- kilkuosobowej gwardii witają mnie u wrót lasu. Średniego i wyższego wzrostu, ale młodzi i z cudownie przekrzywionymi czapeczkami. Następna była taka sobie brzózek młodych gęstwinka. Weszłam w sam środeczek i rozglądam się tęsknie dookoła- a tu nic - pusto. Po chwili zauważyłam pierwszego- schylając się po niego, zaczęłam obracać się w kółko jak dziecięcy bączek. I bingo. Rosną średniaczki z beżowymi i czarnymi czapeczkami dookoła mnie. No to żniwa. Nie muszę dodawać, że brzózkom poświęciłam taką dłuuuuuuuuuuuuższą chwilkę. W sumie w koszyku znalazło się młodziutkich, zdrowiutkich, świeżusieńkich 31 szt w beżach i brązach od malucha, przez średniaki, do wyrośniętych okazów. Na obrzeżach wysokiego lasu- tak jak ostatnio naciachałam ok 20 szt maluchów octowych podgrzybka. Dużych nie zauważyłam, a dodam, że zbytnio ich nie szukałam. Następnie zaczęłam rozglądać się w wyczajonych siedliskach za borowikiem. No myślę sobie - wczoraj mikrus, co to będzie dzisiaj? Powolutku, jak jakiś czołg, dokładnie się rozglądając i zaglądając pod każdy napotkany krzaczek znalazłam usiatki- zroślaczki- 3 szt. Radość niesamowita. W koszyku coraz więcej- zbiory przeszły już moje skromne oczekiwania. Ale to nie koniec. Konsekwentnie penetrując otoczenie znalazłam jeszcze 15 borowików- w tym 4 prawuski, reszta usiatkowane. W moich zbiorach 18 szt- dodam tylko w jednym nóżka do amputacji- to sukces nie mały. Dodatkowo znalazłam pod sosnami, na skraju 2 piękne kanie, 2 maślaczki ziarniste i 1 rydzyka. Aura nawet mi sprzyjała- nie za gorąco, troszkę chmur uprzyjemniało rozglądanie się po lesie, zapachy świeżości jeszcze z lasów nie wyparowały, tak, że cudnie było. Zadowolona z wypadu udowodniłam sama sobie, że codzienny pobyt w lesie skutkuje wzrostem pogłowia grzybowego. One na mnie dzisiaj czekały na tzw szpicach. Las mnie cudownie powitał, ja z radością szczęściem, uśmiechem i prawie pełnym koszem go przepięknie pożegnałam. Do następnego wspaniałego wypadu. Pozdrawiam serdecznie- w lesie rano nie jest źle- można pochodzić, popodziwiać i pozbierać- życzę pełnych koszy takich cudeniek jak u mnie:)))))))