(30/h) Nie zbierałem, ale pospacerowałem sobie po wielu miejscach wzdłuż drogi leśnej nr 27, przy okazji przerwy w jeździe rowerem. Ogólnie wszędzie dużo mniej grzybów, głównie dużych rosnących samotne lub maksymalnie w parach. Mniej zbierających, a nawet sprzedających przy drodze, tym nie mniej wiaderko lub koszyk ciągle można było zebrać, co mogłem obserwować u innych, choć nie wszyscy mogli się pochwalić takimi wynikami. Sezon dla większości zbliża się chyba ku końcowi, ale ja nie narzekam. Łącznie przez ponad miesiąc można było wynosić z lasu pełne kosze, a i wcześniej można było natrafić na maślaki i kanie. Wystarczyło na zrobienie zapasów i dwa grzybobrania, gdzie większość zbiorów przeznaczyłem na prezent. Jak zawsze trochę żal, ale z drugiej strony, wyobraźmy sobie co by było, gdyby sezon na grzyby trwał cały rok? Prawdopodobnie nikt, by nie mógł na nie patrzeć. Wniosek z tegorocznych grzybobrań wysuwam taki, że nigdy zbyt wcześnie nie należy tracić nadziei na udany sezon. Co prawda co roku, czytałem pesymistyczne komentarze i nigdy się nimi za bardzo nie przejmowałem, bo latem niemal zawsze jest deficyt wody z racji temperatur i szybkiego parowania, ale w tym roku miałem jednak wątpliwości, które w niektórych częściach kraju się potwierdziły.. Do zobaczenia za rok! … no chyba, że w lesie coś jeszcze zaskoczy, ale nawet wtedy, będę zbierał grzyby już tylko przy okazji, na bieżący obiad, zdjęcia pełnych koszów będą ( mam nadzieję) za rok.
(25/h) Ta sama droga co w środę. Tanowo-Dobieszczyn. Samochodów nie można zliczyć. W tych lasach jakby powoli kończył się sezon. Jagodziny mają coraz mniej listeczków, trawy są coraz bardziej żółte i się kładą. Zupełnie nieudana próba z nowym lasem. Cudowny. Stare sosny, niziutki podszyt, polany paproci a po kilometrowym spacerze w koszyku 2 grzyby. Wracający grzybiarze byki załamani, że ze zbiorów będzie tylko barszcz. Odwrót i znowu kilometrowy marsz, Początkowo słabiuto, ale głupio wracać do domu z kilkoma grzybami. A potem pod gałaziami jednak czekały. Same podgrzybki i 7 opieniek. Na parkingu wychodzące osoby przeważnie miały tylko na dnie wiaderek. Sporo ludzi przyjechało nie na grzyby, tylko na spacer. Byli nawet zapaleni amatorzy fotografii. Pogoda była cudowna. Słońce, bezwietrznie, ciepło.
(20/h) w lesie mokro grzyby występują w trwacach i mechwowym podlozu przydal by sie pozadny deszcz w 2 h pol wiaderka zawsze cos lepiej niz w Szczecinie...
(3/h) Popołudniowy spacer. Las mieszany z przewagą drzew liściastych, ściółka mokra. W ciągu pierwszych 10 min znalazłam 2 kanie kolejne 80 min jadalnych grzybów brak. Następnie, blisko pętli tramwajowej na Głębokim, obok pnia udało się zebrać garść opieniek o bardzo jasnej "karnacji". Trafiły się też 2 podgrzybki złotopore (jeden stary został w lesie). Było też sporo grzybków nie jadalnych. Pod koniec spaceru trafiła się trzecia kania i dwa szmaciaki gałęziste, które, o ile się nie myle, już nie są chronione.
(100/h) Zachęcony doniesieniem kolegi że wczoraj zebrał cały kosz i ja dzisiaj wyruszyłem na swoje miejsce. O dziwo grzybki były - pomimo przymrozku równo tydzień temu. Przez dwie godziny zebrałem z 200 niedużych podgrzybków z grubym trzonem i ciemnym łepkiem większość nieduża łepek wielkości 5 złotówki. Sam się zdziwłem że o tej porze roku można zebrać tyle takich fajnych małych grzybków i w dodatku czarnych łepków. Co prawda występowały miejscami po 6-8 w jednym miejscu potem z 50 nic i nowe miejsca. najwięcej na głębokim mchu, na granicy mchu i jagodzin i koło dużych starych gałezi. Te około 200 sztuk prawie pełny 10 litrowy kosz.
(40/h) Droga Tanowo-Dobieszczyn. Grzybiarzy-samochodziarzy w lesie jak w najlepszy weekend. Bez słońca i bez deszczu. Las stary. Same podgrzybki. W jednym miejscu praktycznie zebrane wszystkie grzyby zamieszczone na zdjęciu. Drugie miejsce super do łażenia, ale prawie bez grzybów. Można było spotkać opieńki wielkie jak kanie. Na mojej drodze mało było młodych, brakowało rodzinek. Już pojawiają się spleśniałe. Nie można się opędzić od atakujących muszek. Grzybiarze, którzy przyjechali razem ze mną wychodzili z lasu o tej samej godzinie z taką samą ilością grzybów.
(60/h) Ostatnich kilka dni deszcze zaowocowało młodymi podgrzybkami. młoda / stare ok 50/50. Wiekszosc zdrowa, bardzo malo robaczywych. Jeszcze troche deszczu i poki nie bedzie przymrozkow - warto jechac do lasu. Stary las sosnowy.
(90/h) Dwa miejsca. Pierwsze przypadkowe, zobaczyłem z drogi grzyby i zacząłem je zbierać posuwając się między dwoma drogami przeciwpożarowymi 27 i 28. Średnia jakieś 50 grzybów na godzinę, potem podpatrzona miejscówka za torami kolejowymi ( jakieś 4 km od głównej drogi) i tam po raz kolejny eldorado w dużych gęstych krzakach jagodowych. Druga połówka kosza została uzbierana w pół godziny. Łącznie 170 podgrzybków plus pewna ilość nie zebranych nadających się jak najbardziej do zbioru. Do okolic drugiego miejsca, docierają praktycznie wyłącznie rowerzyści, stad tez różnica w tempie nie niczym dziwnym.
(40/h) Pojechałem poszukać nowych miejscówek, sprawdzałem różne poszycia i młodniki i w zasadzie nic. Ludzi pełno, każdy coś miał na dnie w wiaderku. W końcu trafiłem na strome zbocze z krzakami jagód - tam w godzinę ponad 40 zdrowych podgrzybków średniej wielkości, kilka czarnych łebków do octu.
(80/h) Grzybów dużo mniej niż przed laty, ale jest to powód suszy, która co najmniej trwa od czterech lat. Trzeba dużo się nachodzić, ale o to chodzi by być jak najdłużej na świeżym powietrzu. Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy.