Miało być tak jak zwykle. Sobota, godz. 10, rower do bagażnika i jazda w ulubione lasy. Przypałętał się taka mała, czarna z błyszczącymi oczami i jak zobaczyła, że biorę koszyk to nie dało rady. Rower do piwnicy, pies do samochodu. Ja przyjechaliśmy, to samochodów dużo a wyniki takie se. Bez nadziei zrobiliśmy 34 tys. kroków. Efekt lepszy niż dobry, niektóre
prawdziwki bajeczne. Grzyby miejscami i gdyby nie jeden lasek byłoby dużo mniej. Fantastyczny dzień, pełen kosz a w nim, 70
borowików, 10
podgrzybków i 3
kozaki dębowe. Zdaje się, że wysyp zmierza ku końcowi, grzybów małych tak z 30%.
Zdrowotność znakomita tak z 80%. Zimne nice robią swoje. Zaraz ruszamy do domu:-)