Pieniny. A właściwie Beskid Sądecki. Lasy jodłowo-bukowe. Od czterech dni codziennie 6-10 szt na godzinnym spacerze. Praktycznie tylko
mleczaj jodłowy (późnojesienny), ale za to osobniki wypasione, zdrowe, duże.
Opieńki przeszły do gnijącej przeszłości. Pojedyncze
kolczaki obłączaste, dwa
koźlarze, ogromne
mleczaje chrząstki. I kiepsko przyszłość widzę. Ale góry piękne, "
rydze" pyszne, i w dodatku można natknąć się na salamandrę i zrobić jej zdjęcie... telefonem. Cud miód i orzeszki. Wracam na Mazowsze, może jeszcze coś się znajdzie 🙂