Kraina sosen, mchu, porostów i widłaków. Baardzo mokro w lesie, ale wydaje mi się, że to zasługa wczorajszych burz, które przechodziły jedna za drugą 🤬. Wpisałam 0 na godzinę, bo co prawda znaleźliśmy 6
prawdziwków, dwa z nich malutkie już całe robaczywe, cztery w słusznym wieku, też całe robaczywe, czekały chyba tylko na to, żeby im zrobić zdjęcie 🤔. Dotyk podcinal im nogi 😐. Zebranych zostało kilkanaście
kurek, które też jakoś nie spieszą do grzybiarzy 😶. Z grzybów, które można było zaobserwować, to czerwone goląbki, które dopiero zaczynają startować. Burza goniła burzę.
Po przeczekaniu jednej w samochodzie, obserwacji chmur i kropel deszczu wędrujących po szybach, ruszyliśmy do lasu. Niestety, jak wyżej podałam, grzybów jadalnych brak. Po doniesieniach że świętokrzyskiego, obudziła się we mnie ta część która ani chybi jest wiedźmą ( dlatego zapewne mnie ciągnie w te strony 😆). Błyski na niebie o 3.15 kazały siedzieć na d., ale nie, te podszepty: jechać, jechać... Gdy rozum śpi... No i pojechalismy, w deszcz, burzę i gromy z ciemnego nieba. W lesie i tak było pięknie, zielono. Pojaw gołąbkow czerwonych, zwykle zwiastuje w niedalekiej przyszłości inne grzyby. I tak zapewne będzie. Obeszliśmy te części lasu, które normalnie obfitują w
prawdziwki,
kurki a przede wszystkim w moje ukochane
podgrzybki. Pusto... Pomruki kolejnej burzy wyprosiły nas z lasu, deszcz przyśpieszył tempo chodu. Doszłam do wniosku, że to Leszy, Dobrochoczy i Leśne Licho ( co przewidziała Yaga), zaplanowany zemstę, nazwaną przeze mnie zemstą Różowego Koszyka, który okazał się w rezultacie koszykiem w kolorze okratkowym 😉🤪 ( te podszepty w głowie, oddziaływanie na świadomość). Pomimo zmiennej pogody, chmary komarów wyjazd zaliczam do w miarę udanych, bo wiem przynajnniej, że z kolejnym wyjazdem poczekam dobre kilka dni 🤣. A pogoda wczorajsza uświadomiła mi, że " słońce to my, czarne chmury to my.. ", bo takie emocje mną targały. Najwięcej czarnych chmur zgromadziło mi się w głowie, przy poharatanych kawałkach lasu i ułożonych pniach drzew i samochodzie, który wiozł pełną przyczepę drzew 😟. Mam nadzieję, że kiedyś to się skończy - bo przecież nie może tak być, że po nas choćby potop, a dla naszych dzieci zostaną same chaszcze... W sobotę raczej małopolskie lasy odwiedzać będę, bo bliżej i zbiory pewniejsze. Pa 😘