No cóż tu filozofować ?. W beskidzkich buczynach doprawionych modrzewiami, jodłą i świerkiem - constans. Z lekką tendencją "in minus". Pogdrzybki aksamitne / vel
borowiki oprószone, te - których tak bardzo nasz czcigodny admin nie docenia, nadal w ilościach ponadprzeciętnych. Czyli dużo. Dwie setki na pewno, bo aksamitki wg mojej nomenklatury to waga "piórkowa" w świecie grzybów, więc do wypełnienia kosza potrzeba wiele takiego grzybiego drobiazgu. Dzisiaj prawie ( robi różnicę;) udało się zapełnić koszyk. Poza tym kilka
podgrzybków brunatnych, płuca natlenione, buzie uśmiechnięte.
Piękny, ciepły dzień spędzony w leśnickiej dolinie, w prawie nieznanych miejscówkach. Jedno co można uznać za "stałą aksamitkową" to mchy. Bez mchów nie ma szans na znalezienie "zamszoków" ( dzięki za przypomnienie @lukasnumi ) jak to w śląskiej godce zawsze moje starziki nazywali te smaczne grzyby. Nie chcę wyrokować, ale poza aksamitkami właściwie nic więcej z tych typowych, jadalnych nie rośnie, a i za "zamszokami" trzeba się nachodzić. Za to jak się znajdzie mokry mech w dolinach strumieni, trzeba przyjąć techniką "na dzidka" czyli układać kupki na ściółce, uważając przy tym by nie rozdeptać zamszowych kapeluszy. Super dzień, niezłe zbiory. Jesienny las baśniowy, pomalowany przez Pana Października - mistrza ciepłych kolorów.