Na zdjęciu wyjątek potwierdzający regułę, że grzybów (jeszcze) nie ma. 1.5 h spaceru po lesie jodłowym z sosnami i dębami - brak grzybów jadalnych... aż tu nagle pękaty twardy
prawdziwek i jeszcze dwa braciszki. Kilka jędrnych i grubych
podgrzybków, 2 maślaczki (wylęgarnia maleńkich maślaczków została) oraz kilka
opieniek. W lesie brak śladów innych grzybiarzy i nieliczne młode niejadalne grzyby. Pachnie to dobrze...
Tego samego dnia na posesji w mieście znaleziona kępa dorodnych
opieniek, ale nie dodawałam do statystyki.
Opieńki pierwsza klasa, w lesie by takie nie urosły