Około 340
podgrzybków w 3 godziny. Bardziej wyrównany pod względem tempa zbiór, częściowo w nowych miejscach, w głębi lasu, na tyle głęboko, że nie spotkałem ani jednego grzybiarza, nawet na horyzoncie. Wydaje się, że wciąż główny wysyp jest jeszcze przed nami, a w szeregu miejsc, grzyby są jeszcze niewidoczne i trzeba dostrzec tego pierwszego, by zobaczyć kilkanaście następnych ( paprocie, wysoka trawa, jagodziny). Na deser zdrowy
borowik, już po wyjeździe z lasu oraz rzęsisty deszcz, no kolejna porcja wyniesionych śmieci, w nowym miejscu ( w starym wszystko wyzbierane).
PS. Dwa dni temu umieściłem wpis z dołączonym zdjęciem. Data wpisu prawidłowa, to w aparacie była ustawiona zła data.