Ponownie Las Wólczański, ale inny jego rejon. Przez pierwszą godzinę grzybobrania znaleźliśmy zaledwie kilka
podgrzybków. Trochę zniechęceni chcieliśmy zmienić miejsce na inne. Idąc już w kierunku auta napotkałam kilka
koźlaków. Jak się później okazało
koźlaki uratowały grzybobranie. Rosły całymi rodzinkami dając nie lada przyjemność z ich zbierania. W niecałe trzy godziny dwie osoby zebrały 100
koźlaków, w większości dorodnych, 79
podgrzybków i 1
maślaka. Kilka robaczywych grzybków zostało w lesie. Co prawda średnia na osobogodzinę nie jest powalająca, ale grzybobranie uważamy za udane :)