Tym razem skorzystałam z uprzejmości tubylca, który oprowadził mnie po swoim lesie. Wynikiem uprzejmości był trzygodzinny spacerek w górę i w dół i dwa pełne kosze głównie prawdziwków. Po drodze grupa zmieniała się od 2 do 6 osób i każdy targał pełny kosz lub wiaderko. W przewadze były ceglasie, ale prawdziwki goniły je dzielnie. Zdarzały się również maślaki, zajączki, podgrzybki, kanie i nieprawdopodobne o tej porze opieńki!