Dwa
koźlarze czerwone,
smardz jadalny i
koźlarz babka. Las mieszany z przewagą osiki i brzozy.
Sukces w grzybobraniu zależy od pochodzenia 😀 Nie chodzi mi o szlacheckie pochodzenie, o którym nic nie wiem ale o przebyte kilometry. Udało się w końcu za trzecim podejściem. Wczoraj chodziłem po takim gliwickim lesie, którzy wszyscy znają ale jeszcze nikt nie pochwalił się że znalazł grzyba. Ja też nie znalazłem takich, które mógłbym zabrać bo blaszkowców było sporo w tym kilka dorodnych
drobnołuszczaków jelenich. Dzisiaj wybrałem się na
ceglastopore. Niestety dwie miejscówki zawiodły. Zebrałem za to worek śmieci. Po południu postanowiłem sprawdzić osiedlowy lasek. Zaczęło się obiecująco bo na osiedlu znalazłem pieczarkę. To dla mnie zawsze dobry znak. Już w lesie spotkałem trzy bardzo duże
olszówki. Spodziewałem się że może w końcu pojawią się
maślaki albo
koźlarze babka. A tu wielka niespodzianka - dwa śliczne
kozaki czerwone. Wielka radość a za chwilę kolejna niespodzianka - ogromny
smardz jadalny. Tak mi się marzyło aby skończyć sezon smardzowy i jednocześnie zacząć ten właściwy. Znalazłem jeszcze dużego i bardzo ładnego
koźlarza babkę, niestety z lokatorami. Niestety musiałem się spieszyć bo już się robiło późno a przede wszystkim obok przechodziła burza. Trochę zmokłem ale raczej się nie rozchoruję 😀 Tak naprawdę to grzybów nie ma ale te pojedyncze bardzo cieszą. Pozdrawiam ☺