Cudowny spacerek niedzielny w okolicach Wołowa z kochaną Żoną i naszym Trzylatkiem. Ale on się cieszył jak się trafiały grzybki 😁. Kilkadziesiąt młodziutkich jędrnych
podgrzybków, ze 30
kań, jedna kępka
opieniek (nie liczona), kilka maślaczków i jeden
prawdziwek w średnim wieku. Lasy mieszane, sosnowo-liściaste. Ale jaki to był las... Zupełnie niż wczorajszy w Borach Dolnośląskich. Kolorowy. I to nie z powodu złotojesiennych liści, ale niesamowitej różnorodności grzybków. I co ważne, w większości młodziutkich. Znaleźliśmy też 3
szmaciaki gałęziste, ale nie znam tych grzybów, więc zostały.