RYDZOWE ELDORADO :) Około 250 sztuk najsmaczniejszego grzyba pod słońcem. Przy okazji ze 40
maślaków, kilkanaście
zajączków i
koźlarzy.
Rydzowe szaleństwo pod hasłem "Ja Ci kradnę, a Ty śpisz, Vincent" :) W "domowym" lesie Vincenta doznałem dzisiaj magicznego olśnienia. Chyba mógłbym to porównać z potencjalną chcicą całego haremu tysiąca cudownych kobiet by wykręcić ze mną cudowny seks. Znajdywałem już kilkadziesiąt
rydzów, ale takich armii tych wspaniałych wytworów natury pchających się do mojego koszyka jeszcze nie przeżyłem. Puszczały do mnie oko z mchu, przykryte seksownie zeschłymi liśćmi, w towarzystwie
muchomorów i wełnianek jako eunuchów czy jako mozaika na ścieżce. Nawet jak musiałem opróżnić pęcherz te ślicznotki nie dały mi chwili wytchnienia i demonstracyjnie prezentowały swe powaby. Żaden ze mnie Casanova czy Don Juan, ale było cudowne, że wszystkie na mnie "leciały".
Żeby nie było - jestem hetero, a
rydz to rodzaj męski, ale dla mnie to piękności czyli rodzaj żeński :)
Chwila psychoanalizy. Odkąd pamiętam zawsze jako dziecko śniłem o grzybach. Potem coraz częściej do snów zaczęły wkradać się kobiety, aż wyparły grzyby prawie do szczętu. Po 50 roku życia znowu śnię na przemian o jednych ślicznotkach i drugich. Jeszcze nie trafił mi się sen o upojnym kochaniu się np. z Sharon Stone czy Nicole Kidman na mchu usianym rydzami i prawdziwkami. Czekam z niecierpliwością :)
Przepraszam za te dywagacje.
Pozdrowienia dla całej Sekty Grzybowego Kultu :)
ps Może Cię Vincent spotkam kiedyś w lesie bo do kilku facetów już zagadywałem i patrzeli na mnie "z byka" gdy pytałem czy czasem nie Vincent :)