Las zasypia... Po niezwykle intensywnej pracy przez ostatnich kilka tygodni, nadszedł czas odpoczynku. Zasłużonego odpoczynku... W zasadzie już mógłbym zakończyć komentarz ale z kronikarskiego obowiązku muszę napisać doniesienie. Ponieważ w zeszłym tygodniu Moja Kochana Żona nie mogła pojechać do lasu, zakończenie sezonu 2017 przenieśliśmy na ten weekend. Dziś już w pełni sił przeszliśmy całą (prawie) rundę po moich grzybowych miejscówkach. Ludzi w lesie żadnych, na parkingu leśnym zaparkowane tylko 4 samochody wariatów takich jak ja🤣. W większości miejscówek już pusto. Grzybnie wszystkich gatunków odpoczywają. Grzyby w lasach już stare i bardzo stare. Jedynie
borowiki sosnowe pchają się jeszcze jakby chciały zdążyć przed nadchodzącą zimą. Cóż z tego skoro pomimo swej urody nie zostały zabrane do koszyka. A może właśnie to jest ich cel - pozostać w lesie? Zostawiliśmy w lesie ze 25 pięknych (w większości młodziutkich
prawdziwków) bo były doszczętnie zmasakrowane przez czerwie. Do koszyka trafiło 12
borowików, kilkanaście
podgrzybków, jeden młodziutki piękny czerwony (a prawidłowo pomarańczowo żółty)
kozak, kilka maślaczków, parę
kurek. Dorzuciliśmy też trochę
gąsek na koniec sezonu (co ciekawe, jak trwał ich wysyp i były ich setki to omijałem je szerokim łukiem a teraz wydłubywałem każdą nie starą z mchu). Skończył się ten magiczny rekordowy sezon prawdziwkowy. Tak jak pewnie i Ty Szanowny Czytelniku, podobnego wcześniej nie przeżyłem pomimo wielu lat doświadczenia. 1129
prawdziwków. Nie do pobicia. Przynajmniej nie prędko. Czekamy do następnego roku. Ale czy rzeczywiście następnego? I na koniec trochę prywaty😉. Dziękuję Ci Kochana Kasiu za wspólne wyprawy a przede wszystkim za cierpliwość. To się na pewno powtórzy😂.