I zaś pognaliśmy w lasy Lipnickie, boże, w życiu nie zebraliśmy tyle grzybów, dzisiaj to już chyba nasz rekord wszech-czasów, ponad 6 kg dorodnych, niezarobaczywionych grzybów..
podgrzybki,
maślaki, prawe i
borowiki... do koloru do wyboru. Fakt, 6 godzin łażenia i szperania w borowinie i pod każdym drzewkiem, ale efekt wspaniały, moja żona ohszczona przeze ze mnie "sznupek" jak pies posokowiec bezbłędnie znajdowała dorodne okazy jak i również malutkie mikro słoiczkowe, nie będąc dłużnym mi przypadło w udziale znajdowanie konkretnych krasnali.... Boże, co za wspaniały dzień, w życiu nie zebraliśmy naraz aż tyle, kochane lasy Lipnickie. Tylko potem te 5 godzin w kuchni dało mi popalić.... pozdrowienia dla braci grzybowej :) PS. Co to za cudo mamy po lewej ?
Rydz ????