Przespacerowałem się w niedzielę pooddychać lasem. W efekcie miałem stadko pięknych
borowików,
podgrzybków i
kani.
Ja to nic :) kiedy patrzyłem z zazdrością na autochtonów wynoszących
prawdziwki wiadrami z lasu, to wstyd mi było patrzeć w mój koszyk...
Ale cóż - nikt nie chce podpowiedzieć gdzie iść, chociaż grzybów wystarczy dla wszystkich... Tacy już jesteśmy - tajemnice i tajemnice... Przejeżdżam na grzyby od kilkunastu do kilkudziesięciu km. Nie chodzę po lesie codziennie w tym samym miejscu, nie wyzbieram ludziom ich grzybów... Tym bardziej szanuję osoby które mi kiedyś pomogły w zbieraniu, wskazały chociaż okolicę...
Tazok, Sznupok - do zobaczenia również w tym roku :) musimy się umówić i przyjadę z Wami pochodzić po lesie. Czy coś znajdziemy czy nie, to już nie ma większego znaczenia... Zjadłem makaron z borowikami, mam kilka słoiczków
podgrzybków marynowanych, suszonego
borowika na zupę grzybową na wigilię. Mnie wystarczy... Dziękuję przyrodzie, że jest taka hojna :)