Wybrałem znów do mikolowskich lasow, tym razem z mamą, która poszła na grzyby pierwszy raz od ok 10 lat (boi się kleszczy). Widok jej zadowolenia na twarzy był bezcenny. Co chwilę "o jaaa, jaki gigant!". W jednym z młodników trafiliśmy na prawdziwkowe eldorado, grzyby od maluchów do gigantów były dosłownie wszędzie. Po 3,5 h lazikowania po wszystkich znanych mi z tego terenu miejscówkach w kość znalazło się: 132 prawdziwki, 98 podgrzybków, jeden kozak czerwony i 12 maślaków.