Po przebraniu 130
podgrzybków/
borowików w 2 godziny, ale uwaga, miałem "więcej szczęścia niż rozumu" i należy przyjąć, że grzybów generalnie nie ma. Grzyby zebrałem na moim polu, ale w wąskim pasie i zaczęły się dokładnie tam, gdzie zazwyczaj się kończą i dokąd nie dotarłem dwa dni temu. Miejsca te, dosyć charakterystyczne, nieraz odwiedzałem podczas wielu wysypów i nigdy tam nic nie znalazłem. Dziś jak się już coś trafiło to był" grzyb na grzybie i grzybem poganiał". Poza tym nie ma nic, nawet grzybów trujących. Ciekawy jestem czy ktoś jeszcze dziś trafił takie miejsce, bo wszyscy napotkani grzybiarze - łącznie trzy ekipy mieli puste kosze. Po zebraniu kosza poszedłem sprawdzić moje stałe drugie miejsce i nie było żadnych śladów po grzybach. Nie zdziwię się, jeżeli następnym razem wyjdę z pustym koszem, nie będzie jednak zaskoczeniem jeżeli za kilka dni będzie bardziej masowy wysyp. W każdym razie moim zdaniem, nie ma do tego żadnych przeciwwskazań. Jest mokro, a temperatury najwyższe w kraju, skoro gdzie indziej wyrosły grzyby, dlaczego mają nie wyrosnąć u nas? Poza tym na tzw. Polanie Sportowej rosło kilka
Czernidłaków kołpakowatych.