Tak się zapomarańczo-czerwieniło na tej naszej mapce, że wygnało mnie dzisiaj w kaloszkach z domu i uskuteczniłam porządny spacer po wysokim lesie sosnowym o podłożu mchowo-borówkowym. No w końcu coś się ruszyło i oko me ucieszyły młode, okrąglutkie
podgrzybki brunatne. Rosły przeważnie w skupiskach po 3-5 szt., ale zdarzały się też pojedyncze, duże egzemplarze. Ku mojemu zdziwieniu nawet w prawusowej przecince pojawiło się małe co nieco – 3 śliczne
borowiki usiatkowane, każdy innego kalibru. W lesie dużo młodzieży maści wszelakiej – gołąbki żółte i czerwone,
panienki i … jak na złość … wysyp
goryczaków – a żeby je szlag!!! Człek z daleka piękny beret widzi, biegnie radośnie z majdającym jęzorem po tych krzaczorach, a tu masz Ci babo placek … wrednus psikus gorzkus tadaaam!!! No i standardowo, podpisuję się pod innymi doniesieniami – robal robalem robala pogania, tak więc większość dzisiejszego łupu z żalem niestety pozostawiona na łonie natury. Rogal jednak z twarzy nie schodzi, bo ewidentnie po tych deszczach widać ruch w glebie. Niechaj więc tylko jeszcze bardziej popada, a księżyc w nowiu przyniesie nam wysyp :) Darz grzyb!!!