(20/h) Dziś w lesie solidna dniówka bo osiem godzin z jednym pot-stopem na posiłek, uzupełnienie płynów wymianę koszyka i ogumienia. A lekko nie było bo rano polało i parnota była straszna a do tego pomimo że wypsikałem na siebie połowę super spreya od komara to żarło mnie dziś chyba wszystko co potrafi latać. Ale co tam do rzeczy. W lesie bez zmian koszyk napełnić nie łatwo ale coś tam w nim ląduje, nadal sporo jest kozaczków, kurek, zajączków, krówek, widziałem kominki czyli lejkowce, kolczaki, muchomory czerwieniejące, maślaki modrzewiowe i różne gołąbki. A nie mówiąc o borowikach, które nadal rosną.
(30/h) Wyprawa za ceglastoporymi między jodłami. Udało się w godzine trafić 25 do tego po drodze między sosnami parę maślaków, kurek i dwa pierwsze szlachetne w tym roku
(45/h) Pojechałem do "kurkowego" lasu mieszanego. Szału nie było, ale w kilku miejscach zbierałem na kolanach w asyście rojów komarów o niespotykanej liczebności. Skutek to ze 4 litry kurek wszelakiej wielkości po prawie 2 godz. łażenia (liczbę sztuk dzielę przez 2). W lesie w zasadzie tylko kurki i kilka wyłażących spod ściółki gołąbków. I byłem mocno zdziwiony bo wiele kurek było wyschniętych jakby dawno nie padało, a padało co chwilę od 1,5 miesiąca. Przestaje rozumieć co się dzieje i jakie mogą być grzybowe prognozy.
(25/h) Sześć godzin szperania po najlepszych miejscówkach. Może szału i nie ma ale ja najbardziej lubię takie grzybaczenie jak się trzeba trochę napocić aby zakryć dno w koszyku. Jak się solidnie podrepcze to okazuje się że w lesie wcale nie tak słabo. Boletusów może trochę mniej ale jest sporo kozaków, zajączków, krówek, gołąbków, kolczaków i muchomorów czerwieniejących ale te mocno zaczerwione. Jak popada a takie są prognozy to powinno być tylko lepiej. Połamania koszy leśnym ludkom.