(40/h) Wstałem rano i gdy spojrzałem przez okno to miałem mieszane uczucia czy wstawać z łóżka. Deszcz pukający w parapet przyprószone śniegiem trawniki i dachy aut trochę zniechęcały. Rzut oka na temperaturę +1, prognozy nie złe, telefon do kolegi i decyzja mogła być tylko jedna jedziemy. I po dwuch godzinach meldujemy się w lesie. Przy drodze nawet sporo samochodów co przy takiej pogodzie trochę dziwi ale zarazem napawa optymizmem że grzybki jeszcze są. No i były jak się okazało. Głównie podgrzybki, trochę gąsek kilka płachetek i jeden borowik. Najładniejsze chowały się w gęstym mchu z jagodziną, na gładkim podłożu było ich mniej i trafiały się przemrożone. Wracając do domu cieszymy się z udanej dniówki, która okazała się bardzo przyjemna nawet z przebijającym się chwilami słońcem. A co najważniejsze zaowocowała pełnymi koszami dorodnych leśnych skarbów. I tylko szkoda że zapowiadają coraz mroźniejsze noce i koszyk trafić może do piwnicy. Ale może jeszcze gąski przetrwają. Pozdrowienia dla zdrowo uzależnionych.
(60/h) Przez dwa dni po ostatnich zbiorach mnie nosiło za dobrą radą Andre dzisiaj rano szybka decyzja 5.30 wyjazd na grzyby w lesie 7.00, szybka ocena sytuacji i zmiana miejsca skutkująca zebraniem grzybków, może nie tyle co poprzednio ale satysfakcja 100%. Pozdrowienia dla Andre i pozostałych grzybiarzy!!
(80/h) Wyjazd na grzyby do przejechania 100 km. Po drodze spotykamy piaskarkę bo ślisko. Pierwszy kilometr w lesie jeden prawdziwek i kilkanaście podgrzybków miny marne. Na struj poprawia słoneczko no i się zaczęło praktycznie grzyby ze zdjęcia zebrane w jednym miejscu w młodym zagajniku na podszyciu z mchu. W lesie mało grzybiarzy kilka samochodów. Idealnie na spacer przerywany tylko pracą pilarek i spadającymi drzewami. Było to dla mnie rozpoczęcie i zakończenie jednodniowego sezonu z powodu suszy. Pozdrowienia dla wytrwałych grzybiarzy!!.