Typowo niedzielny spacer z psem, a przy okazji sprawdzamy co w lesie piszczy. Pod nogami pierdylion wszystkich odmian
maślaków,
sarniaki sosnowe i
wodnicha późna. Grzyby przerośnięte do monstrualnych rozmiarów, zamrożone minus ośmioma z pierwszego tygodnia grudnia i rozmrożone obecnymi plus dziesięcioma panującymi od trzech dni, bardziej przypominają krowie placki niż grzyby. Ale jest i gwiazda dnia, jedna jedyna znaleziona w głębokim mchu
gąska zielona. Twarda, jędrna, piękna. Musiała urosnąć jak wróciły dodatnie temperatury. Na koniec spaceru sprawdzamy naszą miejscówkę na
ucho bzowe.
Bingo! Są duże, średnie i małe ucha. Wybieramy tylko te najładniejsze i zabieramy do domu 0,34 kg uszu. No i ta radość Demona z dwóch godzin biegania po lesie. Więcej w dopiskach. Pozdrawiamy D. i D. & D.