No Panie Kolego jest Moc. No i trafiłeś we właściwe miejsce o właściwej porze. No i te grubasy. Tak podsumował moje dzisiejsze grzybobranie w prywatnej wiadomości KazanSky.
Listopad w tym roku nie przestaje zadziwiać. Okazało się, że 5 listopada trafiłem w sam środek wysypu
podgrzyba brunatnego w moich ukochanych podmakowskich lasach. Ale do rzeczy.
Po 2 latach przerwy, wynikającej z totalnego bezgrzybia w tamtym rejonie, powrót w moje ulubione lasy koło Makowa Mazowieckiego. Początek niemrawy: w pierwszej miejscówce tylko 9 sztuk
podgrzyba brunatnego w 40 minut. Przez następne 3,5 godziny sprawdzanie kolejnych miejscówek sprzed lat ze zróżnicowanym efektem. Tam gdzie trafiłem na sporą ilość grzyba, nagle pojawiło się mnóstwo grzybiarzy. W pozostałych miejscach tak sobie. Ale w sumie pół większego kosza się uzbierało (ten z siedzuniem). Na koniec pozostawiłem jednak swoją "tajną miejscówkę", rzadko tam spotykałem innych grzybiarzy. I okazało się, że to właśnie ta miejscówka odpaliła prawdziwą podgrzybkową "petardę". Brak innych grzybiarzy i w niecałe 2 godzinki przy delikatnie padającym deszczu uzbierałem 2/3 drugiego kosza praktycznie samych "octowych"
podgrzybów na grubych nóżkach, myślę że jakieś 250-300 sztuk. Zastanawiam się, co by było, gdybym od razu udał się w tą miejscówkę. A bym zapomniał: dzisiejszy zbior uzupełnił 1
siedzuń sosnowy, 1
koźlarz i 3
maślaki zwyczajne. Myślę, że warto tam będzie jeszcze raz się wybrać. Tym bardziej, że mam w zanadrzu jeszcze jedną miejscówkę, do której dzisiaj nie dane było mi dotrzeć. Pozdrawiam