Ten sam las co dzień wcześniej. Zbieramy tylko
podgrzybki i
borowiki, ale las bogaty w inne kolorowe cuda, których nie znamy. Dużo
maślaków zwyczajnych i pstrych.
Tego dnia królem grzybobrania okazał się nasz 8 letni syn. Co chwilę wolał, że znalazl grzyba. Trafiliśmy kilka miejscówek, gdzie co krok był jakiś grzybek. Trzeba było uważać pod nogi. Piękne, większość zdrowych. Gdyby nie deszcz, zbiorów byłoby jeszcze więcej. Wróciliśmy zadowoleni i podekscytowani. Serce się kraja na myśl, że to powoli koniec sezonu. Śmiejmy się, że ogarnął nas szał grzybiarzy. Uznajemy sezon za udany.