Już wczoraj jak się kładłem spać myślałem, że będzie dobrze, a wyszło super. Od 8.00 do 12.30 / z tym, że przejazdy i zmiany miejsc 30 min/.
razem nazbierałem w dniu dzisiejszym
borowik 57 sztuk
kozak pomarańczowy 23
grabowy 6
podgrzybek 12
kania 2. Zanim zrobiłem fotkę 6 największych
borowików, które miałem w drugim koszu poszły szybko i zapełniły 2 suszarki.
Z piesiem stawiliśmy się o 8.00 w lesie - zaczęło się trochę słabo, po solidnym wczorajszym przeczesaniu niektórych miejscówek nic na nich nie odrosło, trzeba było zmieniać miejsca na trochę inne i zaczęło się grzybobranie: dołki
krzaczory, mchy, wrzosy wpadło z 8
borowików, 12
podgrzybków, 6 grabowych i około 20 pomarańczowych, pomaszerowałem w brzozy, ale wczorajsze słońce jeszcze bardziej wysmażyło lasek, mimo to 3 pomarańczowe i 1
borowik, na miejscówce na której stwierdziłem, że w suchym piachu zaczęły się jesienne jeszcze 2
borowiki i zaczynało mi braknąć pomysłów i wtedy zadzwonił kolega, że zauważył mój samochód i gdzie tu się grzyby zbiera, kazałem mu iść drogą i obserwować brzeg lasu a ja będę za 15 min przy samochodzie. Kumpel znalazł 2 piękne sosnowe a ja mu podpowiedziałem, gdzie coś może rosnąć, nawet pokazałem w rogu lasku, że tu na ogół jest grzybek i o dziwo tam był, a koleś był tak nieuważny, że parkując potrącił
borowika na poboczu - kapelusz odzyskany, a z korzenia miazga. Kumpel został a ja chciałem pojechać na dołki odzyskać swój kijaszek, który wczoraj tam zostawiłem, a tu nie można skręcić w lewo bo polewają jeszcze asfaltem warstwę końcową. Długim objazdem w prawo wracałem do chaty, ale, że nie było za bardzo z czym wracać podjechałem w chłopskie lasy. Na najlepszą jesienną miejscówkę na której często się zatrzymuję jadąc do chaty, albo z chaty do Lublina. Sosny rzadko nasadzone nigdy nie podcinane gałęzie, ale na ogół susza, ale jest jeden kawałek lekko obniżony i dobrze zacieniony i masakra 23 piękne
borowiki w przeciągu 10 min na kawałku 8 x 6 metrów, a dwa oprócz tego już przeterminowane pozostały w lesie i jeszcze 20 minut sprawdzania czy coś nie zostawiłem, potem przejście na drugą stronę dróżki i jeszcze 8. Przejazd samochodem pod następny lasek i reszsta ponad 10 prawych 2
kanie i jeden pomarańczowy - wracam do samochodu, a tu nie mam kluczyków a samochód zamknięty. Piesiowi nie chce się już spacerować. Bardzo dobrze wiem, jak się w tym lesie poruszać - wiem, że znajdę tylko od której strony zacząć i szczęście mi dopisało po 10 minutach są i powrót do chaty, a tam sprawdziłem w ogrodniczkach na naszywanej kieszeni poszedł szew i klucze się wyślizgnęły. Po przyjeżdzie szybko grzyby największe na 2 suszarki, a reszta do mrożenia, na sosy do słoików i troszkę do marynaty. A w trakcie obróbki grzybków zaczęło coś nieśmiało kapać z nieba - fakt, że miało to być około 9 mm, ale jak spadło połowa tego to wszystko, ale coś tam gdzie zaczęły rosnąc to i to pomoże