Weekend to kusiło, żeby podjechać do Dobrynki, gdyż tam las wyściełany jest mchem. Na miejscu okazało się, że w tym mchu ani grama wilgoci mimo, że kolor wskazywałby, że jednak tak jest. Natknąłem się na 3
prawdziwki ale niestety niewyrośnięte a spód kapelusza sugerowałby, że już nie są pierwszej świeżości. Mama zebrała więcej w młodniku brzozowym i to w jednym miejscu. Odpuszczam póki co już wszelkie wojaże do czasu aż coś spadnie. Ps. koleżanka tydzień temu w tych lasach zebrała pełne wiadro (7 litrowe)
koźlarzy czerwonych. Dziś jednak jak i ja nie miała szczęścia.