Dziś miało być tylko dzierganie koralików. I było, bo udziergałyśmy z sąsiadką każda po 2 litry pysznych borówek. Ale po 1,5 godz. chodzenia w kucki nogi drętwiały i w tyłki się zimno zrobiło. Więc po przerwie na kawę rowerowa rozgrzewka. Po drodze różni sąsiedzi spotkani na rowerkach, jak miło przegwarzyć. 😁 No i gdzieś tam padło magiczne:" a może tu zajrzymy... na minutkę...". I tych minutek się zrobiło 120 w jednym miejscu kręcąc się w kółko w zasięgu wzroku rowerów. I tak do mojego koszyczka wpadło 80 podgrzybasów, u sąsiadki niewiele mniej. Rowerkowy spacer uważam za baaaardzo udany.