Ehem z zasady w weekend nie chodze do lasu bo jest za duzo grzybiarzy i krzykow. Dzisiaj tego nie brakowalo ale z racji ze nasz pewien kolega o imieniu seba co lubi pic pifko narobil mi dwa dni z rzedu smaka na
kanie tak wiec postanowilem ruszyc do mojego przydomowego lasku na rekonesans. Ludzi mrowie ale wkoncu to moj lasek wiec zapuscilem sie w jego czelusci i nie nekany krzykami i ludzmi na ogonie nazbieralem
kani a i przy okazji ponad 250
kozaków glownie czerwonych i 50 zdrowych malutkich prawuskow. Nazbieralbym wiecej ale braklo miejsca nie bylo juz do czego zbierac 🤣.
Po drodze doslownie gubilem grzyby a w drodze powrotnej do auta istny spacer farmera przez kilka kilometrow i weekndowi grzybiarze i ich pytania " panie gdzie zes tego tyle nazbieral " co chwile nie pomagaly bo z grzecznosci wypadalo odpowiedziec ze tutaj w lesie. Po powrocie. do domu jajko bułka tarta patelnia i tym sposobem zaspokoilem gloda zjadlem 10
kań teraz leze i dycham 🤣🤣🤣🤣🤣🤣