Wysuszone
podgrzybki,
maślaki,
kurki,
szmaciak,
kozak.
Ok. 60 wysuszonych
podgrzybków w dwie osoby. 95 % zdrowe, niektóre tak suche, że aż kapelusze popękane. Z czego one wyrosły to ja nie wiem, bo sucho jak pieprz i przez mój kilkunastokilometrowy spacer po lesie ani przez moment na moich butach nie pojawiła się choćby kropla rosy. Za to tumany kurzu za mną jak najbardziej... Do tego kilkanaście
maślaków, ok. 10
kurek (suche, niemal białe), jeden idealny na kotlety
szmaciak oraz jeden
kozak. Trafił się też jeden naprawdę dorodny
prawdziwek, ale tradycyjnie dla tutejszych lasów robaczywy. Generalnie moja refleksja z tego grzybobrania jest taka: grzyby chcą rosnąć, ale brakuje im tego najważniejszego, czyli wilgoci. Dwa lata temu o tej porze miałem już ususzonych 4-5 szt litrowych słoików, w tym roku po raz pierwszy w ogóle udało się uzbierać na obfity sos. Wygląda na to, że obecny sezon w tutejszych lasach będzie jeszcze gorszy niż ubiegły.