Pojawiły się również w naszych borach
podgrzybki brunatne. Nareszcie! Ale rekordy nabijają złotopore. Poza tym resztki
zajączków, dwie mizerne
kanie, dwa
rydze (w tym jeden nieliczony, bo wielki, za to robaczywy), nieliczne
kozaki, mnóstwo
gołąbków jadalnych i król tego grzybobrania:
szmaciak - mniam, mniam...
Nareszcie mam o czym pisać.
Szmaciaka było ze 3 kilo (4 sztuki), w tym wielko-grzyb ze zdjęcia. Przeszczęśliwa ucałowałam pierwsze w tym roku
podgrzybki, te prawdziwe, najprawdziwsze. Las wspaniały, choć sauna. Ale wilgoć jest wystarczająca. Chwilowo zmęczona wekowaniem, cięciem, mrożeniem, płukaniem, odcedzaniam - już czekam na kolejny tak cudny las, jak dziś. ps. grzybków w sumie 220 (tylko ja, innym nie liczyłam), złotopore w połowie robaczywe, gołąbki w połowie zdrowe.