Wyprawa po listopadówego
borowika czyli novemberusa. Pomimo wieczornej pory udana, w koszyku znalazło się 7 sztuk w tym 2 młode
borowiki, kilka emerytów zostało w lesie. Z innych jadalnych spotkałem kilka
kani i jednego
podgrzybka po przejściach.
Trzecie podejście do zakończenia sezonu, z braku czasu wybrałem las na chybił trafił z najlepszym (najszybszym) dojazdem no i z szansami na
borowiki. Pogoda byle jaka, z przelotnym deszczem ale dosyć ciepło jak na listopad. Las smutny, schyłkowy, ponury drzewa bez liści. Ja za to szczęśliwy, toż to moje pierwsze listopadówe
prawdziwki w życiu.
Las typowo podgrzybkowy ale po godzinie chodzenia udało się znaleźć dębinkę ze świerkami a potem grądy z grabami w roli głównej. W grabinie pusto a na dębince najpierw dwa
prawdziwki a potem grupka 5 sztuk z których 1 trafił do koszyka. Przy wyjściu z lasu niespodzianka, na wysokich sosnach z domieszką dębu kilka ładnych novemberusów w towarzystwie emerytów. Grzyby znalezione już w półmroku, na czuja.
W drodze powrotnej miła sytuacja. Przydrożna handlarka (miała ładne
gąski i suszone grzyby), której postanowiłem oddać
borowiki z wdzięczności obdarowała mnie słoikiem suszonych
podgrzybków i czegoś tam jeszcze, nie dało się nie wziąć. Będę miał prezent dla znajomych których nie obdarowałem w tym roku grzybami. Pozdrowienia dla listopadówych grzybiarzy i nie tylko.