Ostatnie dni taj naszej pięknej złotej jesieni. Trzeba to na maksa wykorzystać. Jak szaleć, to szaleć. Szaleńcze zbiory za nami, ale zawsze coś tam świeżego w lesie urośnie. Dzisiaj 79 pięknych
podgrzybków- sporo małych, młodych, na grubaśnych nóżkach,- 2 piękne
borowiki, oraz przystojniutki
kozak. W lesie spędzone ponad dwie godzinki...………...
Mgłłłłłłłłłłłłłłłlla tak z impetem w głąb dzisiaj nad miastem i lasami wisiała, ale jak na niebo się spojrzało, to jakby chmur ciemnych ono było pozbawione. Wejście w las, a tam przyjemny chłodek, bez wiatru, co z krzewów strąca na grzbiet liście, albo z sosen igliwie i szyszki. Mimo mgły, w lesie jakoś dość wyraźnie i jasno. Dzisiaj dużo- ku memu zdziwieniu rosło malutkich
podgrzybków, niektóre na jak kulka nogach. Zdarzały się też większe wypasione. Wśród igliwia i szyszek dwa dorodne borowe. Jeden niedaleko drugiego. Kawałeczek dalej, dostojnie i samotnie, niemal na środku igłowego placu stał on - elegancki koźlaczek. Dalej tak zygzakiem i w kółko lasy okrążałam i coraz to nowe egzemplarze uroczych
podgrzybków znajdowałam. Wpisu być nie miało- to miał być prawdziwy spacer jesienny pełen zadumy i takie jak by to powiedzieć jesienne pożegnanie z cudownym lasem. Zdanie jednak zmieniłam, gdy tego cudnego ślimaka- borowego- w lesie wypatrzyłam. Trzymał się on mocno swojego podłoża dosadnym pniem z nim zrośnięty. Siłowaliśmy się jakąś chwilę - i to ja wygrałam. Dodane w dopiskach także grzybki z wczoraj, też upstrzone borowymi i malutkimi młodymi i przecudnymi koźlaczkami. Wszystkiego dobrego wszystkim w lesie życzę- pełnych jeszcze koszy i zadowolenia z obcowania z lasem. Serdeczności z jeszcze grzybnych nizin :)