W lesie ruch prawie jak na drodze krajowej. Takiego zagęszczenia aut się nie spodziewałem. Każdy jednak wracał z pelnym wiadrem grzybów. W każdym typie lasów coś się znalazło, ale miejscami było lepiej. Trafiały się wszystkie rodzaje: od sów, przez koźlaki i zajączki do prawdziwków i czarnych. Miły pobyt w lesie nieco zakłóciła ekipa dresów którzy darli ryja, trąbili non stop i spożywali alkohol chodząc z koszykami. Paranoja.