Czy warto było szaleć tak..... Warto 😀 Grzyby rosną wszędzie. Najwięcej moich ukochanych
podgrzybków. Podałam 100 na godzinę, bo mnóstwo jest małych, sloiczkowych. A one tak szybko koszyka nie zapełniają. Oprócz tego 56
prawdziwków, kilka
kozaków, parę
kurek. Rosną bez reguły, i w mchu i w igliwiu.
Dzisiaj można było postawić koszyk i chodzić w kółko, zataczać kręgi, iść w prawo, w lewo. Po prostu szal. I bezludnie w lesie. Ani jednego ludzia. Cichutko, przyjemniutko. Jedyny mankament, to mokre grzyby, które często psociły i wyskakiwały z rąk. Oczywiście deszcz też musiał pokropić, ale nic to. Odwiedziliśmy trzy miejsca w lesie i dopiero w trzecim spotkaliśmy 3 osoby miejscowe. Też z pełnymi koszykami. Las daje nam dużo radości, szkoda tylko, że nie wszyscy o tym pamiętają i nie oddają tej dobroci naturze. Pod koniec grzybobrania szłam już leśną drózką, usiłując nie zbierać, ani nawet nie patrzeć pod nogi. Ale nie dało się, grzyby wyskakiwały zewsząd. I weź tu każdemu podziękuj, że stanął na mej drodze. Część grzybów rozdałam. Chwilowo się zagrzybiłam 😨 Do następnego razu. Pozdrawiam wszystkich.